53. KFF – kolejna gratka dla miłośników kina

image

Po  intensywnym końcu kwietnia, za sprawą Festiwalu Off Plus Camera, w Krakowie na wielbicieli kina czekają kolejne atrakcje filmowe. Już za niecały tydzień, w najbliższą niedzielę,  rozpocznie się Krakowski Festiwal Filmowy. Tegoroczna, 53 już edycja, tego najstarszego z polskich festiwali filmowych, potrwa od 26 maja do 2 czerwca.  Podczas festiwalu zaprezentowanych zostanie wiele filmów dokumentalnych, animowanych oraz krótkich metraży. W ramach Festiwalu nie zabraknie również pokazów specjalnych oraz tematycznych. Gościem specjalnym  edycji będzie kinematografia szwajcarska pokazywana w sekcji “Spojrzenie na Szwajcarię”. 

Tegoroczną nowością na 53. KFF będzie Międzynarodowy Konkurs Muzyczny – DocFilmMusic w ramach którego zaprezentowanych zostanie 10 filmów z całego świata. Będą to muzyczne dokumenty, które poprzez różne środki filmowe opowiadają o ludziach i ich muzycznych pasjach. Nie zabraknie oczywiście stałych sekcji konkursowych, czyli Międzynarodowego Konkursu Dokumentalnego, Międzynarodowego Konkursu Krótkometrażowego oraz Konkursu Polskiego, w sumie 110 filmów biorących udział w rywalizacji o nagrody.

Wśród wielu wyróżnień przyznawanych na Festiwalu najbardziej prestiżową, Smoka Smoków odbierze w tym roku Paul Driessen, twórca filmów animowanych, nominowany w 2000 roku do Oscara za film „3 Misses”. Jest to nagroda indywidualna przyznawana w uznaniu całokształtu dorobku artystycznego.

Zachęcam serdecznie do zapoznania się z programem festiwalu,

http://www.krakowfilmfestival.pl/pl/program

Proponuję już zarezerwować czas na filmową ucztę.

Agnieszka Dyjak – studentka I roku zarządzania kulturą

teatr klasy b, czyli kameralne kino klasy a

image

Mija czwarty miesiąc rządów duetu Jan Klata // Sebastian Majewski w Narodowym Teatrze Starym. Laureat Paszportu „Polityki” stopniowo odświeża wizerunek krakowskiej instytucji prowadzonej przez ponad 10 lat przez Mikołaja Grabowskiego (o zmianach // przywróceniu premier studenckich pisała już wcześniej Róża Szafranek). Teatr Stary otwiera się na nową publiczność, świadectwem na to jest utworzenie w marcu Strefy BE w dawnej przestrzeni muzealnej teatru.

Czym jest Strefa BE? Najlepiej posłużyć się słowami dyrektora:

Rozkręcamy nową scenę, na której co wieczór coś się dzieje. Porzuciliśmy te wszystkie paździerze w oknach, wietrząc się mentalnie i wizualnie oraz prezentując wnętrze, które na razie najbardziej przypomina przestrzeń galerii. (…) to się nazywa Strefa BE (…). Chcemy, żeby to była przestrzeń naszej totalnej swobody twórczej, w której możemy sobie pozwolić na najdziksze brewerie. Podczas gdy Scena Kameralna czy Duża Scena zarezerwowane są dla projektów wagi ciężkiej, tam możemy jakoś partyzancko podziałać. (…) to takie “Occupy Stary Teatr”.

image

fot. Adam Golec

W rzeczy samej na nowej scenie dzieje się dużo. Premierę w Strefie BE miał między innymi projekt radiowo-teatralny W tym domu czeka w uśpieniu zmarły Cthulu na podstawie znanego opowiadania H.P Lovecrafta, zorganizowany we współpracy z Radiofonią. W najbliższych dniach będzie można uczestniczyć w spotkaniach związanych z premierą spektaklu Dumanowski side A i B – bezpłatnie, performatywnie, aktywnie ale bezpiecznie.

Skupię się jednak na projekcie teatr klasy b, którego odsłony mają miejsce w wybrane poniedziałki właśnie w Strefie BE.

image

Inauguracja tej bardzo ciekawej inicjatywy odbyła się w najbardziej klasy b dzień tygodnia, czyli w poniedziałek – 26 marca. W planach były projekcje czterech spektakli, czyli prawie 12h teatru niecenionego. Z przyczyn technicznych wyświetlono tylko Zatrudnimy starego klowna w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego. Na wydarzeniu pojawiło się kierownictwo Teatru Starego z krótką przemową, jak również same organizatorki przedsięwzięcia, które do dłuższej przemowy kierownictwa dopuścić nie pozwoliły. Zniesiony zakaz jedzenia i picia pozwolił na częstowanie się przygotowanymi wcześniej w różnych wariacjach smakowych przekąskami, których szybkie znikanie pozwala napisać, że były apetyczne, można było również napić się zielonej herbaty. Przy dźwiękach granej na żywo muzyki projektu AKT Plac Szczepański nocą nabierał nowych barw, szczególnie z niecodziennej perspektywy Strefy BE. Kilkanaście minut po godzinie 22 materace były już zajęte. Zaczął umacniać się klimat, który z powodu braku zarówno siedzących jak i leżących wolnych miejsc (także tych parapetowych) pozwalał widzom spóźnionym na cierpliwe i konsekwentne oglądanie projekcji sztuki teatralnej o klownach w pozycji stojącej. Publiczność dopisała. Wszystkie wymogi udanego eventu zostały spełnione. Sukces.

O teatr klasy b zapytałem same organizatorki w postaci:

// Katarzyny Lemańskiej – studentki performatyki i edytorstwa na UJ. Publikuje w „Didaskaliach”, na platformie Taniec Polska, w kwartalnikach „Performer”, „Fragile” i „Nietak!t”. Współredaktorka Internetowego Magazynu „Teatralia”. Założycielka Koła Naukowego Performatyków UJ.

// Karoliny Wycisk – studentki performatyki i krytyki literackiej na UJ. Publikowała w „Didaskaliach”, „Notatniku Teatralnym”, „Fragile”, „Nietak!t”, na portalach internetowych E-SPLOT i platformie Taniec Polska. Współredaktorka Magazynu Internetowego „Teatralia”. Założycielka Koła Naukowego Performatyków UJ.

// Justyny Liczko – studentki teatrologii na UJ.

// Katarzyny Dziekońskiej – studentki teatrologii na UJ i wzornictwa na UP.

image

  • Skąd pomysł na teatr klasy b, jego realizację w takiej właśnie formie?

Pomysł narodził się w trakcie spotkania Sebastiana Majewskiego z wolontariuszami Starego Teatru i był odpowiedzią na pytanie: „Jakie marzenia w Starym chcielibyście zrealizować?”. Przekornie pomyślałyśmy o kinie w teatrze, o wygrzebaniu z archiwum zapomnianych albo niedocenionych spektakli, które mogłybyśmy pokazać nie tylko teatrologom, lecz także szerokiej publiczności, i na dużym ekranie. Sebastian Majewski zapalił się na pomysł opanowania przez nas przestrzeni dawnego muzeum w poniedziałek, czyli najbardziej nieteatralny dzień w tygodniu. Żartowaliśmy z Janem Klatą o przestrzeni rozmieszczonej między strefą A, czyli Dużej i Nowej Sceny, a strefą C, czyli kulisami teatru, całym zapleczem technicznym, administracją i gabinetami dyrektorów. Pomiędzy nimi znajduje się właśnie Strefa BE, czyli miejsce dotąd niewykorzystane, a przecież najbardziej widoczne w Starym Teatrze, z wielkimi oknami wychodzącymi na Plac Szczepański, a jednocześnie przestrzeń przypominająca galerię, którą chcemy pozbawić powagi państwowej instytucji – leżąc na materacach i oglądając stare taśmy teatralne. W Strefie BE znieśliśmy zakaz jedzenia i picia, słuchamy muzyki, rozmawiamy, oglądamy. tk#b to subiektywnie definiowany teatr klasy B. Klasa B może tu zarówno oznaczać złą jakość nagrania, jak i świadczyć o recepcji spektaklu – negatywnych recenzjach, szybkim zniknięciu z afiszów, braku dostępu do starszych przedstawień znanych reżyserów. Wbrew pejoratywnym skojarzeniom nie przedstawiamy scenicznej tandety, o czym świadczy coraz większa popularność spotkań w Strefie BE.

  • Jak wygląda współpraca, komunikacja między wami, a dyrekcją Teatru Starego?

Bardzo dobrze. Do tego stopnia, że dyrektor Jan Klata zgodził się wystąpić przy didżejskiej konsoli przed seansem swojego debiutu w Starym Teatrze, czyli spektaklem Trzy stygmaty Palmera Eldritscha z 2006 roku. To wydarzenie będzie pierwszym w cyklu KLATA W STREFIE BE, w którym będziemy także remiksować Trylogię, podkładając inną muzykę do nagrania spektaklu. Poza tym w trakcie poniedziałkowych spotkań zawsze można porozmawiać z Sebastianem Majewskim, który osobiście koordynuje nasz projekt. Musimy podkreślić, że obaj dyrektorzy dali nam pełną swobodę działania i nie ingerują w podejmowane przez nas wybory repertuarowe, co najwyżej pomagają w realizacji projektu. W organizacji inauguracyjnego spotkania (debiutowaliśmy w nocy, przed Międzynarodowym Dniem Teatru) pomogli nam też studenci z Koła Performatyków UJ – tę współpracę również zamierzamy kontynuować.

  • Czy za koncepcją kolejnych spotkań stoi jakaś idea, zasada, której staracie się trzymać?

Zapowiadanych sześć premier w sezonie BIO.S związane jest z biografiami – nasz projekt również wpisuje się w tą ogólną ideę, o czym mówią choćby tytuły cyklów tk#b: ŹLI MISTRZOWIE, AKTORZY W STARYM, DEBIUTY, WOKÓŁ PREMIER. Chcemy zarówno przybliżyć artystyczne biografie twórców od dawna związanych ze Starym Teatrem, jak i promować działania młodych reżyserów i aktorów, muzyków, performerów, studentów PWST, którzy być może w przyszłości wpiszą się w biografię Starego Teatru. Nasz program jest performatywny, tworzymy go na bieżąco, bo chcemy szybko i spontaniczne reagować na to, co dzieje się w Starym. Sebastian Majewski organizuje Listen&Watch i premiery studenckie, co podsunęło nam pomysł, abyśmy zorganizowały spotkania (kinowe) wokół premier. Krzysiek Garbaczewski zgodził się udostępnić nam listę filmów, które twórcy oglądali w trakcie pracy nad Pocztem Królów Polskich, dlatego podczas jednego ze spotkań pokazałyśmy “Holy Mountain” Jodorowskiego. Zawsze wieczór składa się z dwóch części: półgodzinnego chilloutu, kiedy uczestniczymy w artystycznych projektach młodych twórców, i seansu filmowego.

Zapraszamy

29 kwietnia na seans Iwony, księżniczki Burgunda w reżyserii Grzegorza Jarzyny.

Zaczynamy o 20.00 z muzyką – tym razem DJ Strefy BE będzie Hrabia Stefan (a w godzinach pracy akustyk Starego Teatru).

Wstęp zawsze wolny!

http://www.stary-teatr.krakow.pl/

Ni stąd ni zowąd    

    Otóż, tak! Pierwszy raz byłam na spotkaniu autorskim z ważnym reżyserem jako „nikt”   – człowiek z ulicy, zwykły miłośnik kina, zainteresowany.  Doświadczenie ciekawe, nie powiem. Wcześniej, owszem, bywałam na różnego rodzaju wydarzeniach kulturowych, lecz pełniąc jakąś funkcję – jako wolontariuszka wskazująca drogę do toalety, nie mająca pojęcia kim jest gość honorowy, rozdawca ulotek, pani wręczająca kwiaty z przypiętym uśmiechem albo” witacz” gości przy wejściu głównym.  Tym razem czułam się inaczej, niepewnie, bez funkcyjnie. Nie miałam na sobie ni plakietki ni innego oznaczenia, świadczącego o tym kim jestem.  Jak petentka ubiegająca się o należyte. Zajęłam miejsce. Wyciągnęłam notes i długopis.

 Przygotowane studio wyglądało profesjonalnie, wywiad był na żywo transmitowany do innych, polskich kin współpracujących z festiwalem Off Plus Camera. Liczne światła podwieszono na zmontowanej, srebrnej kratownicy, a kilku operatorów czekało w gotowości. Tuż przed wejściem na antenę wyszedł Pan ze słuchawką w uchu i poinstruował  nas, by powitać gościa aplauzem. Tak, też się stało.

Costa-Gavras to grecko-francuski reżyser filmowy, który swoją twórczość rozpoczął w połowie lat ’60. Jak sam podkreślał w trakcie wywiadu – nie był to początek kariery zawodowej. Został zauważony i doceniony za film ”Z” z 1969, który z kolei był zainspirowany prawdziwą historią. Od tamtej pory aż do dzisiaj, jego filmy wielokrotnie otrzymywały nominacje i liczne nagrody. Choćby  uhonorowany Złota Palmą i Oscarem za scenariusz film „Zaginiony” z 1982.

Artysta znany jest szczególnie jako twórca nowatorskiej odmiany kina sensacyjnego, niebywale cieszącej się popularnością w latach ’70 – thriller polityczny. Jego najnowszy film „Żądza bankiera” otwierał tegoroczny Off Plus Camera.

… a wg mnie to ciekawy, starszy Pan o miłej aparycji.

 Z dziennikarzem rozmawiał m.in. o twórczości i polityce. Nie obyło się bez pytań o nawiązanie do współczesnego kryzysu panującego na świecie. Gavras swoim filmem nie miał na celu odpowiadać, lecz zadawać pytania. Kryzys rozpoczął się podczas pracy reżysera nad filmem, lecz on sam niczego w nim nie zmienił. W 1992 nakręcił adaptację polskiej powieści Tadeusza Konwickiego „Mała Apokalipsa”. Obraz zachodniej populacji, nieco pogardliwe i z przymrużeniem oka, traktującej narody byłego bloku sowieckiego. Poruszono zatem temat komunizmu oraz jakość współczesnych mediów. Prasa i telewizja pędzą z informacjami, przekazują je w pośpiechu, wybiórczo i niezrozumiale – nie ukrywał krytyki.  Kraków odwiedził po raz trzeci – bardzo mu się tutaj podoba :) Był pod wrażeniem szerokiego repertuaru filmowego, oferowanego publiczności w ramach festiwalu.

Z całego tego filmowo-studyjnego zamieszania nie udało mi się odnaleźć na dzień dzisiejszy relacji video ze spotkania.

Więcej info do poczytania na:

http://www.offpluscamera.com/informacje/szczegoly/64/3583

http://www.filmweb.pl/person/Costa+Gavras-11528

 

Goceł Natalia, studentka z wymiany, zainteresowana kulturą.

Refleksja studenta, czyli o zamknięciu krakowskiego kina ARS

Przed kilkoma dniami miłośnikami kina i krakowskiego ARSu wstrząsnęła zaskakująca wiadomość. Legendarne już sale kinowe mają zostać zamknięte 30 kwietnia 2012 roku. Przyczyna? Dwukrotne podwyższenie czynszu przez właścicieli kamienicy przy ul. Jana 6. Czy dało się jednak uniknąć tej sytuacji?

Po ukazaniu się pierwszych informacji na temat zamknięcia kina ARS, wiele osób zaczęło manifestować swoje niezadowolenie. Było to widoczne zwłaszcza w Internecie, np. na Facebooku, gdzie powstało wydarzenie „NIE dla zamknięcia Centrum Kinowego ARS w Krakowie”. Pojawiło się tam wiele różnych opinii. Jedni wyrażali swój sprzeciw, krytykując postawę właścicieli i władz miasta. Pojawił się nawet pomysł manifestacji pod magistratem. Inni, powołując się na ekonomię i prawa rynku, twierdzili, że taka sytuacja była do przewidzenia. Czy ktokolwiek jednak zastanowił się, co mogło zrobić samo kino?

»> http://www.dziennikpolski24.pl/pl/region/miasto-krakow/1214913-kompleks-kin-ars-przegral-ze-swietym-prawem-wlasnosci.html

Powyższy link zawiera wypowiedź dyrektora kina, który żegnając się na konferencji prasowej stwierdził, że „ nic nie da się zrobić” i nie należy do nikogo mieć pretensji. Mnie jednak nasuwają się różne pytania, czemu jednak nikt nie przewidział takiej sytuacji? Czynsze w kamienicach były podwyższane od jakiegoś czasu. Czemu nie było żadnej strategii, która mogłaby zapobiec zamknięciu kina? Dlaczego kino, z pewnością wiedząc już dawno o zagrożeniu, dopiero teraz ujawniła tą wiadomość i niczego nie zrobiło? Czy naprawdę nie było innych możliwości rozwiązania problemu?

Moim skromnym zdaniem istniały różne możliwości. Sponsoring, partnerstwo publiczno-prywatne, dywersyfikacja usług czy oferty. To tylko kilka pomysłów, które na szybko przychodzą mi do głowy. Nie mogę więc oprzeć się wrażeniu, że istniała szansa na uratowanie ARS-u. Niestety, dyrekcji nie udało się. Nie chcę tutaj wysuwać wniosków, czy bez walki. Chciałabym jednak zwrócić uwagę, na fakt, że nie należy zwalać winy na samych właścicieli czy miasto. Pierwsi, chcą zarobić do czego, mają prawo. Drudzy, nie są odpowiedzialny za prywatną instytucję.

Tym, subiektywnym oczywiście komentarzem, żegnam się z jednym z moich ulubionych miejsc. Mogę mieć jedynie nadzieję, że znajdzie się dla niego nowa siedziba, a inne kina studyjne unikną podobnego losu.

 

Agnieszka Unzeitig, studentka III roku zarządzania kulturą na UJ i I roku projektowania ubioru na SAPU. Interesuję się przemysłami kreatywnymi i public relations. Na co dzień wielka miłośniczka kina.