Poczuć Chopina

Nadszedł w Polsce ten piękny czas, kiedy jak grzyby po deszczu, wyrastają kolejne muzea na miarę XXI wieku. Nowatorskie placówki kulturalno-edukacyjne to m.in. Muzeum Powstania Warszawskiego, Centrum Nauki Kopernik czy podziemia rynku w Krakowie. Mało jednak osób wie, iż równie nowoczesnym obiektem jest Muzeum Fryderyka Chopina w Warszawie.

image

Zdjęcie pochodzi ze strony: http://chopin.museum/pl

Nowocześnie

Minęły trzy lata odkąd świętowaliśmy dwusetną rocznicę urodzin, wybitnego polskiego kompozytora, Fryderyka Chopina. Wtedy to w muzeum otwarto nową multimedialną ekspozycję, zaprojektowaną przez włoskie studio Migliore + Servetto. Dzięki temu udało połączyć się jego tradycję z nowoczesnymi technologiami. 

Interaktywnie

Na miejscu można zobaczyć multimedialne prezentacje, elektroniczne książki czy też interaktywne gabloty. W największej z sal tzw. Salonie Paryskim słychać dyskretne dźwięki palącego się kominka. Kiedy podejdzie się do znajdującej się tam wystawy, usłyszeć można odgłosy z epoki. W innym pomieszczeniu znajduje się interaktywne biurko. Po otwarciu każdej z szuflad zwiedzający może usłyszeć fragmenty utworów, a także zobaczyć powiększone rękopisy kompozytora. Ciekawą częścią muzeum jest sala, w której znajduje się fortepian Ferenca Liszta, przyjaciela Chopina. Kiedy położy się na nim zeszyt z partyturą, pojawiają się ręce pianisty wygrywające podaną etiudę.

I co dalej?

Muzeum Fryderyka Chopina w Warszawie wydaje się być obecnie doskonałą odpowiedzią na zapotrzebowanie, związane z poznawaniem historii poprzez liczne multimedia. Tym bardziej cieszy fakt, iż nie jest to jedyna taka propozycja. Pojawiają się bowiem kolejne pomysły m.in. Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku czy Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Miejmy tylko nadzieję, że nie zabraknie na to wszystko pieniędzy…

Przemysław Gucwa, student I-ego roku Zarządzania kulturą i mediami

O wystawie, która nie zmieniła mojego życia

Każdy, kto mieszka w Krakowie, nawet jeśli nie był na wystawie Human Body Exhibition, to na pewno ją kojarzy. Jakieś trzy miesiące temu miasto zostało niemalże zalane plakatami i bilbordami. Gdzie byśmy nie spojrzeli, to widzieliśmy człowieka z mózgiem na wierzchu. „To powinno być zakazane, przecież to tak wisi w środku miasta, dzieci na to patrzą” – usłyszałam raz od zniesmaczonej pani na przystanku autobusowym. Jedni nie życzyli sobie oglądania „takich rzeczy” (chociaż to tylko pewna część ciała, którą każdy posiada, choć czasem mam co do tego wątpliwości), drudzy narzekali, że jest ich zdecydowanie za dużo. Nawet na tym blogu są już dwie notki o tym, ale mimo to zdecydowałam, że trzecia to jeszcze wcale nie tak dużo i może jeszcze wiele osób zastanawia się nad pójściem i chętnie poczytaliby o relacji „z pierwszej ręki”. Choć ostrzegam, notka ta jest bardzo nacechowana subiektywizmem i daleko jej do obiektywnego opisu, bo jak wiadomo, gusta są różne. Coś, co mi się nie spodobało, może zachwycić innych, choć ciężko będzie mi zachęcać kogoś do pójścia tam, skoro dla mnie była to w pewnym sensie strata czasu i pieniędzy.

Ale przynajmniej zaspokoiłam swoją ciekawość (a dodać należy, że kobiecej ciekawości naprawdę ciężko się pozbyć). Myślę, że ogólnie trudno zapomnieć i przejść obojętnie obok tego wydarzenia. Ta cała kontrowersyjność, moralność, etyka – jak to jest w końcu z tym? Można, czy nie można pokazywać zakonserwowanych ludzkich ciał, robić z tego wystawę i zarabiać na tym kasę? I to ma być sztuka, czy jednak cele są naukowe, edukacyjne? Można wyszukać w Internecie informacje o HBE, ale tak naprawdę jaka jest ta wystawa można się dowiedzieć, jeśli się pójdzie i samemu sprawdzi.

 Poza tym sądzę, że drugą ważną rzeczą, która rozbudza ludzką ciekawość jest ich strona na facebooku. Niektóre informacje są zaskakujące – na przykład, że żyrafa ma tyle samo kręgów szyjnych co człowiek (jak w zasadzie większość ssaków, nawet taka mała myszka). Oficjalna strona internetowa też ukazuje różne ciekawostki, niektóre naprawdę fascynujące.

Więc jeśli chodzi o marketing, to myślę, że jest naprawdę dobry. Dużo reklam, dużo szumu w sprawie etyki – ogólnie wszędzie było pełno o tym. I chyba dlatego na tę wystawę idzie się już z pewnymi oczekiwaniami, z nastawieniem, że to wszystko musi być bardzo niezwykłe. Przecież to „wystawa, która zmieni Twoje życie”. 

Przykro mi to stwierdzić, ale mojego życia nie zmieniła i bardziej się rozczarowałam, niż zachwyciłam.

Nie wiem, czy to wina samych eksponatów, które choć prawdziwe, to wyglądały jakoś tak.. sztucznie? Chyba dlatego, że były pozbawione życia, bo jednak jak sobie wyobrażam ludzkie wnętrze, to jest dużo w nim krwi, osocza, jakoś tak.. życia po prostu. 

A jeśli chodzi o to, czy można pokazywać ludzkie ciała, które kiedyś były żyjącymi osobami, to ja osobiście nie widzę powodów dlaczego niektórzy się tym tak bulwersują. Po pierwsze, te osoby zgodziły się, by po śmierci wykorzystać ich ciała w celach naukowych, to była ich decyzja lub ich rodzin. Po drugie, to poważna wystawa, a nie bezczeszczenie zwłok. Po trzecie, w pewnym sensie ich życie ma sens nawet po śmierci, może jednak komuś ta wystawa życie odmieni, a na pewno wielu się dowiedziało ciekawych rzeczy o ludzkim ciele właśnie dzięki temu, że ktoś zgodził się na to. Po czwarte wierzę, że człowiek składa się z materialnego ciała i z niematerialnej duszy, która po śmierci idzie do Boga, Jahwe, Allacha lub wciela się w nowy byt – w zależności w co/kogo kto wierzy. Tak więc ciała, które oglądamy na wystawie, to już tylko ciała, choć też wiadomo, że należy im się szacunek (prawie jak na cmentarzu). A po piąte, to uważam, że te ciała i tak spotyka „lepszy” los niż te zakopane w trumnie, które gniją i są zjadane przez robaki. To tyle o godności ludzkiego ciała w tym wszystkim.

Na stronie internetowej można wyczytać: „Misją wystawy The Human Body jest zachwycić, informować i nauczać zwiedzających rozumieć piękno i funkcjonowanie ludzkiego ciała. Głównym celem wystawy jest zwrócenie uwagi odwiedzających na konieczność troski o najważniejsze, co mamy – niezwykłe ciało”.

Sens tej wystawy jest tylko i wyłącznie edukacyjny. Wydaje mi się, że ta wystawa jest idealnie stworzona dla uczniów. Zamiast nudnej lekcji przyrody czy biologii – wycieczka. Zamiast monologu nauczyciela, „suchego” opowiadania – ciekawe przedstawienie nauki przez młodego studenta z możliwością oglądania tego na żywo. Świetna propozycja dla szkół, bo ta wystawa może sprawić, że nauka wcale nie musi być nudna.

Na stronie internetowej jest też zasugerowane, że wystawa jest odpowiednia dla studentów medycyny. Nie do końca rozumiem dlaczego, skoro oni i tak mają możliwość oglądania i obcowania z ludzkimi ciałami, a ich podręczniki do anatomii są dużo bardziej rozbudowane. Bo to co można było przeczytać w opisach eksponatów lub w katalogach w każdej galerii było na poziomie gimnazjum lub szkoły średniej.

Dla kogo jeszcze jest ta wystawa? Dla palaczy. Zdecydowanie. Gdy się zobaczy niemalże czarne płuca, a tuż obok zdrowe, to aż się chce mieć te drugie, bo takie ładne. A kiedy się weźmie do rąk książeczkę opisującą układ oddechowy, lub drugą, o zrezygnowaniu z palenia, to od razu chce się rzucić ten zły nałóg. Cała lista chorób jakie powoduje palenie papierosów sprawiła, że sama bym chętnie wrzuciła paczkę papierosów do pudełka, jak inni (chociaż może to pracownicy wrzucili tam te paczki, „dla przykładu”), ale nie palę, więc niestety nie mogłam zademonstrować swojej antypapierosowej postawy i nikt nie mógł mnie poklepać po plecach wspierając mnie w tej wewnętrznej walce z nałogiem.

Uważam też, że ta wystawa może dużo zmienić u osób, które są zwolennikami aborcji. Eksponaty przedstawiające życie płodu pokazują, że jest to życie od momentu zapłodnienia, tylko bardzo malutkie. Na początku milimetrowe „stworzonko”, później kilku, kilkunasto, aż kilkudziesięciocentymetrowe. I to może być bulwersujące, kontrowersyjne, moralnie wątpliwe – „zakonserwowane” ośmiomiesięczne dziecko. Wygląda jak laleczka, ale wcześniej przecież żyło. To dziecko. Mnie osobiście bardzo to poruszyło i jedynie wtedy pomyślałam, że „to już chyba przesada…”. Bo o ile mogę zrozumieć fragmenty lub całe ciała dorosłych, to jednak.. to jest dziecko. Może to hipokryzja, może coś innego, nie wiem, bo przecież wiem, że zarówno dorosły i dziecko to człowiek. Mają taką samą godność i prawa. Ale jednak widok martwych dzieci, zwłaszcza tych po urodzeniu, które wyglądały tak prawdziwie i niewinnie, bardziej oddziaływał na moją wrażliwość. 

Czy ta wystawa to dobry pomysł? Myślę, że tak, ogólnie to dobrze, że można zobaczyć, jak człowiek wygląda w środku. Ciekawe może to być dla każdego, ale uważam, ze tak naprawdę może mieć duże znaczenie dla młodych ludzi, dla uczniów, którzy i tak muszą się tego uczyć a dzięki takiej wycieczce mogą pojąć tę widzę w ciekawy sposób. 

Czy wystawa realizuje cele odnośnie propagowania dbania o zdrowie? Oprócz namawiania do rzucenia palenia i przedstawienia tego naprawdę przekonywująco, to nie odczułam, żeby misją tej wystawy była troska o ludzkie ciało. Choć może gdzieś między wierszami było to pokazane, a ja to tylko przeoczyłam. 

Niemniej jednak zachęcam wszystkich zastanawiających się, nie było aż tak źle, choć strasznie niesamowicie jak obiecywano też nie. Po prostu chyba zbyt duże oczekiwania mogą bardziej przeszkadzać niż pomóc.

5. Grolsch ArtBoom

Festiwal Sztuk Wizualnych Grolsch ArtBoom w Krakowie rozpocznie się już 7 czerwca i potrawa do 21 czerwca. W tym roku najważniejszym miejscem na mapie Krakowa będzie Podgórze, przezywające obecnie swój renesans.

 Grolsch ArtBoom to projekt o charakterze interdyscyplinarnym, łączącym elementy performance, happeningu, muzyki, sztuki współczesnej w wydarzenia odbywające się w przestrzeni publicznej, czasem mające charakter działań społecznych.

W związku z Festiwalem Grolsch Artboom w przestrzeni Krakowa pojawiły się prace m.in. Jenny Holzer, Mirosława Bałki, Pawła Althamera, Pipilotti Rist, Romana Signera, Joanny Rajkowskiej, Roberta Kuśmirowskiego czy BLU.

Pikaso, For god’s sake, cenzorship is everywhere

Jednym z elementów programu festiwalu są prace „site-specific” realizowane przez twórców-aktywistów, pokazujące specyfikę różnych krakowskich przestrzeni oraz dyskusja na temat kondycji sztuki w przestrzeni publicznej i jej społecznego wymiaru.

Konferencje oraz debaty o charakterze edukacyjnym, mają za zadanie uwrażliwiać społeczeństwo na problematykę związaną z przestrzenią miejską, aktywizować środowisko osób zainteresowanych do działań na rzecz poprawy jakości przestrzeni miasta.

Spotkania z artystami i aktywistami mają na celu przybliżenie najmłodszym najważniejszych aspektów sztuki współczesnej i jej roli w przestrzeni publicznej.

W programie pojawią się również prace najlepiej rokujących studentów szkół artystycznych z całej Polski.

Zabiegając o partycypację społeczną w wydarzeniu i poszerzanie grona odbiorców sztuki, staramy się̨ konstruować spójny program złożony z wypowiedzi najbardziej autentycznych. Interesuje nas uzasadniona obecność sztuki w przestrzeni publicznej, współegzystowanie, gotowość do włączania sztuki współczesnej do dyskursu społecznego na równych prawach. Poprzez działania polegające na różnego rodzaju interwencjach, chcemy podkreślać wspólnotową rolę sztuki, możliwość identyfikacji mieszkańców z miejscem poprzez sztukę.

(żródło: http://www.artboomfestival.pl/pl )

Zapraszam na spacer po Krakowie w dniach 7-21 czerwca!

Więcej informacji na http://www.artboomfestival.pl/pl

Danuta Żychówka, III rok Zarządzania Kulturą

Kod QR ratujący życie

Zdania na temat kodów QR wśród użytkowników smartfonów są podzielone. Ciekawe i pomocne ich zastosowanie wprowadza Mercedes. 

Kod ma być umieszczany w każdym nowym samochodzie tej marki po wewnętrznej stronie klapki wlewu paliwa. Takie rozwiązanie ma ułatwić zadanie służbom ratunkowym podczas ewentualnego wypadku. Kod QR ma kryć w sobie rozmieszczenie ważnych elementów w samochodzie (akumulator, kable elektryczne czy poduszki powietrzne).

Z tego dobrodziejstwa mogą korzystać też właściciele Mercedesów wyprodukowanych po 1979 roku. Kody QR można wydrukować (np. w formie najklejki) i umieścić w środku auta. 

Czy takie rozwiązanie rzeczywiście ma szansę być przydatne? Moim zdaniem tak, ale tylko wtedy, kiedy podobne kody będą umieszczać producenci wszystkich nowych samochodów. Nie obeszło by się także bez odpowiedniego przeszkolenia służb, a z tym byłby już większy problem. Szansa więc jest, ale niewielka.

image

Krzysztof Piłacik – student I roku Zarządzania Kulturą i Mediami na UJ

Create your own product

Ostatnio bardzo popularną formą działań promocyjnych firm i produktów w Internecie staje się crowdsourcing. Zjawisko współpracy “tłumów” w sieci znane jest już od dawna, ale dopiero na przestrzeni ostatnich lat zaczęto je wykorzystywać na większą skalę. Angażowanie konsumentów w tworzenie reklam czy produktów oszczędza nie tylko czas, ale także pieniądze dodatkowo budując więź z marką. Klienci sami wybierają i decydują co znajdzie się na rynku.

Crowdsourcing łączy w sobie outsourcing, który polega na korzystaniu z zasobów zewnętrznych w przedsiębiorstwach, z “tłumem” (ang. crowd) i został użyty w artykule Jeff’a Howe’a “Rise of Crowdsourcing” w magazynie Wired w 2006r. Autor wyjaśnia zjawisko na podstawie licznych przykładów – zastąpienie części profesjonalnego rynku fotograficznego ogromnym zbiorem amatorskich zdjęć w cenach kilku dolarów na platformie internetowej iStockphoto czy działaniem serwisu Innocentive, na którym specjaliści, jak i amatorzy zamieszczają swoje pomysły i rozwiązania dla firm i organizacji z dziedziny biznesu, polityki, nauki czy techniki. 

W działaniach marketingowych wykorzystujących crowdsourcing ważnymi pojęciami jest tworzenie, innowacja i zarządzanie. Tworzenie obejmuje ze strony agencji marketingowych wykreowanie platformy internetowej oraz narzędzi umożliwiających działanie społeczności wokół problemu czy rozwiązania, a ze strony użytkowników tworzenie szeroko rozumianej treści – od komentarzy do dodawania zdjęć czy filmów. Innowacyjne powinny być działania internautów, a zarządzanie taką platformą musi zawierać w sobie przewidywania trendów, kontrolę potrzeb użytkowników i odpowiadania na nie, głosowania, prowadzenie dialogu czy motywację do dalszych działań.

Na świecie kampanie crowdsourcingowe prowadzone są na szeroką skalę, w Niemczech na czterdzieste urodziny McDonald’s w akcji polegającej na stworzeniu składu własnego burgera wzięło udział ok. 5 milionów fanów:

http://vimeo.com/40618555

Kampania Volkswagena w Chinach:

http://www.youtube.com/watch?v=n-ebjzlUy54

W Polsce crowdsourcing wykorzystała m.in. firma Liberty Direct do stworzenia reklamy ubezpieczenia przez klientów oraz firma produkująca meble VOX, która dzięki komentarzom i wskazówkom internautów wyprodukowała łóżko odpowiadające na ich potrzeby.

http://www.youtube.com/watch?v=h7vdWJ9zjOw

Reklama, która zdobyła pierwsze miejsce w kampanii Liberty Direct: http://www.youtube.com/watch?v=TNkwPlGwOgI

Klaudia Półtorak, studentka III roku zarządzania kulturą

źródła:

http://www.wired.com/wired/archive/14.06/crowds.html

http://millionyou.net/wiedza/wydarzenia/crowdsourcing-week-2013?q=m/5

O tym, jak ucząc się języków możesz wesprzeć kulturę

Normal
0

21

false
false
false

PL
X-NONE
X-NONE

/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:10.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:”Calibri”,”sans-serif”;
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;
mso-bidi-font-family:”Times New Roman”;
mso-bidi-theme-font:minor-bidi;
mso-fareast-language:EN-US;}

Zbliżająca się sesja, co za tym idzie – liczne egzaminy, w tym także te z języków obcych, przypominają o konieczności nadrobienia zaległej wiedzy. Także tej językowej. Jeszcze dwa lata temu, o tej porze, powtórka materiału nie byłaby taka prosta, a jeśli nawet, to z pewnością bardziej kosztowna.

Duolingo

Na szczęście 19 czerwca 2012 roku, w Internecie, pojawił się nietypowy portal – duolingo.com. Zasada działania platformy jest prosta: Ty, całkowicie za darmo uczysz się języka i w ramach ćwiczeń tłumaczysz proste, później trudniejsze i na końcu hardkorowe zdania. Zdania niebylejakie, bo zaczerpnięte z różnych stron sieci – dzięki temu, dosłownie, pomagasz tłumaczyć internet! Jak to działa dokładnie  można obejrzeć tutaj:

“Duolingo tworzy nowy świat, z darmową edukacją i bez barier językowych. Użytkownicy uczą się języków za darmo, w tym samym czasie tłumacząc sieć.”

Nowy kierunek Internetu?

Uczysz się, a tej nauce nadajesz głębszy sens. Nie to, że uczenie się jest bezsensowne. Po prostu robisz coś dla siebie i jednocześnie pomagasz światu. Łatwo, wygodnie i przyjemnie – nie ruszając się z domu, spełniasz “ambicje” niejednej kandydatki konkursów piękności.
Niestety, nie wiem kto wymyślił ten system, ale Nagroda Nobla powinna powędrować w jego ręce –  ewentualnie macki. Niby Internet to globalna wioska, niby narzędzie do przełamywania barier i takie-tam, ale tak naprawdę, często działa jednokierunkowo – mało kto tworzy wartościowe zasoby, a większość jedynie korzysta z Internetu nie dając od siebie nic (Pomijając częste spam-informacje na portalach społecznościowych). Wioska z pewnością samolubna, a nie globalna. Takie idee jak Duolingo powoli zmieniają ją na lepszą. I tego, w podbojach on-line, postarajmy się trzymać.

Maciej Wójtowicz, III rok Zarządzanie Kulturą

„Przeboje opolskiego festiwalu” w Krakowie

Lekcja Śpiewania w Krakowie obchodzona jest już przez 11 lat. Zaczęło się w 2002 r. Postanowiono wówczas zmienić charakter obchodów Święta Niepodległości na bardziej radosne. Udało się zebrać kilkutysięczną publiczność i zaśpiewać piękne, polskie piosenki i dać początek ciekawej muzycznej inicjatywie.

W tym roku 2 czerwca w oczekiwaniu na 50. Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu, który odbędzie się w dniach 14-16 czerwca, na krakowskim Rynku Głównym odbyła się specjalna edycja tego spotkania „Przeboje opolskiego festiwalu”. W śpiewnikach przygotowano największe przeboje Polskiej Piosenki. Imprezę zorganizowała Krakowska Biblioteka Polskiej Piosenki we współpracy z opolskim Muzeum Polskiej Piosenki.

image

“Małgośka”, “Takie ładne oczy”, “Mały biały pies”, “Kolorowe jarmarki”, “Jadą wozy kolorowe”, “O mnie się nie martw” to tylko nieliczne, spośród piosenek zaprezentowanych przez publiczność przy wsparciu grupy studentów Wydziału Aktorskiego PWST w Krakowie oraz akompaniamencie Ewy Korneckiej, dyrektora muzycznego kabaretu Loch Camelot, który związany jest od początku z „lekcjami”.

Do Krakowa przyjechał Wiceprezydent Opola Krzysztof Kawałko, w asyście kilku autobusów wypełnionych mieszkańcami stolicy polskiej piosenki, aby wspomóc Krakowian oraz przypomnieć stare i niezapomniane przeboje polskiej muzyki rozrywkowej.

Ta edycja Lekcji Śpiewania jest też idealną okazją do promowania akcji „Grajmy po polsku” rozpoczętej przez Waldemara Domańskiego (pomysłodawca i inicjator Biblioteki Polskiej Piosenki oraz krakowskiej Lekcji Śpiewania):

Chodzi o to, aby w czasie wakacji w centrach naszych miast ci, którzy prowadzą restaurację, kawiarnię, sklepy, puszczali tylko muzykę polską, a nie zagraniczne przeboje – tłumaczy Domański.

Danuta Żychówka, III rok Zarządzania Kulturą

Rothko w Narodowym

Już od 7 czerwca w Muzeum Narodowym w Warszawie podziwiać będzie można wystawę prac Marka Rothko, jednego z najbardziej rozpoznawalnych przedstawicieli color field paintingu na świecie. Pomysłodawczynią przedsięwzięcia jest Agnieszka Morawińska.

Ekspozycja obejmować będzie wszystkie okresy twórczości malarza. Aby ułatwić percepcję dzieł Rothki, organizatorzy zadbali o niewielkie do nich dodatki. Co więcej, odwiedzający uzyskają dostęp do dokumentów przedstawiających świat artysty: płyt oraz książek z jego kolekcji czy też kalendarium życia malarza. Dla prawdziwych pasjonatów Rothki przygotowano specjalną publikację, która zawiera sześć esejów dotyczących rożnych aspektów życia artysty.

Elementem towarzyszącym wystawie będzie uzupełniający ją projekt artystyczny. Nicolas Grosppiere odwiedził dawne miejsce zamieszkania Rothki na Łotwie aby za pomocą fotografii ukazać otoczenie, które mogło zaważyć na wyborze kierunku, jaki artysta ostatecznie obrał.

Chociaż dla wielu dzieła Rothki są niezrozumiałe i w żadnym razie nie powinny pretendować do miana sztuki, obrazy artysty znajdują wielu kupców.

 

Agnieszka Szmyła, studentka III roku zarządzania kulturą, II roku filologii szwedzkiej

WIELKIE JOŁ Kraków!

W dniu 31 V 2013 roku w krakowskim Klubie Rotunda wystąpił TEDE- jeden z najbardziej wyrazistych raperów polskiej sceny muzycznej. Kraków znajduje się na mapie trasy koncertowej promującej nowy album „Elliminati”.

image

źródło: http://wawalove.pl/Elliminati-nowa-plyta-warszawskiego-rapera-TEDE-a8672

„Elliminati” jest dziesiątym solowym albumem rapera. Został wydany 22 III 2013 roku i już po pięciu dniach otrzymał status złotej płyty. Za produkcję muzyczną odpowiada Sir Michu, który już niejednokrotnie współpracował z TEDE. Na płycie gościnnie pojawią się między innymi VNM, Sitek, DonGuralesko, Diox oraz Pelson.

Płyta została uznana za najlepsze wydawnictwo w karierze rapera. TEDE jeszcze przed premierą stwierdził, iż nowy materiał jest jest jego pierwszą płytą, wszystkie poprzednie były tylko demówkami. Poziom muzyczny jest na wysokim poziomie. Co do tekstów- wzbudzają kontrowersje. Oto kilka przykładowych kawałków:

WWA ŻEGNA: http://www.youtube.com/watch?v=S7Wiv93hVUI

Charlie S.: https://www.youtube.com/watch?v=T90BDLI4vXg

Biały Murzyn: http://www.youtube.com/watch?v=M8wAmVKGCjY

Czekam z niecierpliwością na relacje, ponieważ na koncercie zebrali się nie tylko fani, lecz także liczni przeciwnicy rapera. A wiadomo, że krakowskie podziemie słynie z ciekawych egzemplarzy.  

Anna Wójtowicz

Kulturalne smartfony

Gwałtownie rozwijająca się technologia wciąż zaskakuje. Wraz z pojawieniem się na rynku wielofunkcyjnych, super hiper fajnych smartfonów, rozpoczął się proces zasypywania użytkownika mnóstwem aplikacji, dzięki którym telefon dopiero ma szansę ujawnienia swojej prawdziwej wartości. Pośród wielu mało praktycznych programów, dodatków i innych tworów można natrafić na prawdziwe perełki, jak na przykład aplikacje „kulturalne”, które umożliwiają szybkie i łatwe sprawdzenie, gdzie w najbliższej okolicy znajdują się miejsca warte odwiedzenia, lub gdzie odbywa się jakaś ciekawa wystawa.

Podobne aplikacje, jak i GPS, sprawiają, że użytkownik smartfona nie musi na każdą wycieczkę zabierać ze sobą pliku ogromnych, mało poręcznych map oraz przewodników i informatorów turystycznych. To wszystko skondensowane jest w małym, mieszczącym się w kieszeni telefonie, który łączy w sobie wiele funkcji. Obecne smartfony z technologią 3G umożliwiają stały dostęp do sieci i szybką transmisję danych. Dzięki temu oraz licznym aplikacjom można maksymalnie spersonalizować swoje urządzenie, które po pewnym czasie będzie znało nas lepiej niż my sami.

Na szczęście dla społeczeństwa w szał rozwoju technologii włączają się także instytucje kulturalne, które widzą w tym szansę na promocję swojego produktu. Programy i aplikacje na telefony mobilne pomagają wzbogacić program wystaw i przyciągnąć nawet najbardziej leniwego widza. Minęły czasy, kiedy kultura promowała się sama i była marką samą w sobie, teraz widzowi nie wystarcza dzieło klasyki powieszone w pustej sali wybitnego muzeum. Dlatego aby przetrwać, kultura musi ewoluować wraz ze społeczeństwem, wpasowując się w potrzeby współczesnego odbiorcy. Wystawa muzealna oprócz wartości estetycznych, musi dostarczać widzowi dodatkowe bodźce, wchodząc z nim w interakcje, oddziaływując na emocje, prowokując ukrytą ciekawość.

Najnowocześniejsze muzea na świecie starają się ułatwić zwiedzanie, tworząc wirtualne przewodniki na smartfony. Paryski Luwr posiada aż dwie takie aplikacje. Jedna z nich, „Musée de Louvre”, to wirtualny przewodnik, który zawiera również materiały audio i video. Oprócz bazy danych na temat kolekcji muzeum, posiada także aktualizacje, które informują o najnowszych wystawach. Druga z nich, mniej formalna „My museum le Louvre” to aplikacja z fabułą, gdzie główną bohaterką jest francuska dziennikarka, która w sposób zabawny oprowadza widza po korytarzach muzeum, przeprowadzając fikcyjne wywiady z artystami, a nawet dziełami sztuki.

W Wielkiej Brytanii większość instytucji kulturalnych ma swoje aplikacje, które przedstawiają ich stałe i czasowe wystawy. Celem takich programów jest promocja muzeów w społeczeństwie. Dzięki temu bez ruszania się z domu można zwiedzić najznamienitsze muzea świata, co jednak niesie ze sobą pewne zagrożenie; w sytuacji, kiedy wszystko można obejrzeć na wygodnej kanapie we własnym domu, wielu ludzi nigdy nie ruszy się z niego, by zobaczyć eksponaty. Wypada mieć tylko nadzieję, że prawdziwy miłośnik sztuki nie zadowoli się zdjęciem obrazu w swoim telefonie. Sporą zaletą tego typu aplikacji jest możliwość wybrania sobie indywidualnej trasy zwiedzania, obejmującej najbardziej interesujące nas zabytki. Jest to spora oszczędność czasu, co w przypadku Luwru, który składa się z ponad 30 kilometrów korytarzy niemożliwych do zwiedzenia w ciągu jednego dnia, jest prawdziwym błogosławieństwem.

Polska w tej dziedzinie wciąż jeszcze jest daleko z tyłu w stosunku do swoich europejskich „sąsiadów”. Ten rynek jednak ciągle się jednak rozwija i jednym z przykładów wykorzystywania nowych technologii jest Muzeum Łazienki Królewskie w Warszawie. Aplikacja jest niczym innych jak mobilnym przewodnikiem po parku i muzeum. Można się z niej dowiedzieć o najnowszych ekspozycjach i nadchodzących wydarzeniach.

Choć zapewne podobne rozwiązania technologiczne mogą wydawać się niektórym „gwałtem” na kulturze, z pewnością jest to jedyna przyszłość dla instytucji kulturalnych, które mają szansę przetrwać jedynie wtedy, gdy dostarczą wymagającemu odbiorcy tego, czego on oczekuje. Nie sposób jest wyeliminować tego, w jaki sposób pojawienie się smartfonów zmieniło nasze społeczeństwo.

Weronika Wielgus, studentka I roku Zarządzania kulturą i mediami, UJ.