Parada Smoków 2013

Rynek na Starym Mieście dużo już widział, mimo to wciąż go zaskakujemy. Mnogość krakowskich wydarzeń kulturalnych jest niewyobrażalna, jednak uczestników to nie zniechęca.

image

Bez wątpienia (jak Polska długa i szeroka) każdy z nas słyszał legendę o Smoku Wawelskim. Postać to nietuzinkowa, wpisująca się na stałe w kulturę regionalną, jak i ogólnopolską. 1 i 2 czerwca mogliśmy już po raz 13. przyjrzeć się z bliska legendarnemu potworowi, który już od dawna nie budzi grozy.

13. Parada Smoków towarzyszyła Świętu Miasta Krakowa, a całość wydarzenia została zorganizowania przez Teatr Groteska.

Czy krakowskie obwarzanki będą istnieć za 100 lat?
Na to i inne pytania starali się uzyskać odpowiedź uczestnicy Parady. Pytanie niebagatelne, bo dotyczące kultury Małopolski. Czy do tej pory kultywowana tradycja przetrwa zderzenie z nowoczesnością?   Organizatorzy stanęli na wysokości zadania  i połączyli staropolską, smoczą legendę ze współczesnymi technikami. 1 czerwca na Zakolu Wisły pod Wawelem mogliśmy na własne oczy zobaczyć wytwór owego połączenia. Efekty pirotechniczne, muzyczne oraz świetlne były dopracowane w każdym calu. Zawiodła jedynie pogoda, ale niestety na to wpływu nie mamy.

Wydarzenie to świetna inicjatywa krakowskich środowisk kulturalnych. Zbiegając się równocześnie z Dniem Dziecka, stanowiła dobry pretekst do uczestnictwa w Paradzie oraz Smoczym Pikniku Rodzinnym – nie tylko dla najmłodszych!

______________
Klaudia Kuźma (studentka I roku zarządzania mediami)

Wianki w końcu Krakowskie

Święto Krakowskich Wianków wywodzi się z pogańskich tradycji i zabaw organizowanych w noc letniego przesilenia zwaną także Nocą Świętojańską lub Nocą Kupały. Co roku mieszkańcy bawili się do białego rana paląc ogniska, tańcząc, śpiewając i praktykując wróżby. Od połowy XIX wieku obchody odbywały się na wiślanych bulwarach z dala od zabudowań. Z czasem miasto zaczęło przejmować coraz większą kontrolę nad świętem, które traciło tym samym swój etniczny charakter.

Współczesne wianki organizowane przez Krakowskie Biuro Festiwalowe przypominały ostatnimi czasy kolejny koncert na wzór tych z Juwe, Czyży bądź innych “naliów”. Do grania zapraszano losowych artystów polskiej sceny muzycznej jak De Mono, Reni Jusis, czy Vavamuffin i jedną bądź dwie zachodnie gwiazdy, które akurat zgodziły się zagrać. Dwa lata temu headlinerem Wianków był Wyclef Jean, a wcześniej Lenny Kravitz i Brainstorm. Powstał kolejny krakowski festiwal stworzony bez żadnego pomyślunku, pozostało tylko czekać na strategicznego sponsora i zmianę nazwy na coś w stylu Tyskie Summer Fest. Nic dziwnego, że w ubiegłym roku miasto poskąpiło kasy z budżetu i Wianki się nie odbyły.

Może właśnie dzięki temu ktoś w KBF poszedł w końcu po rozum do głowy. Organizatorzy zmienili strategię i zamiast konkurować z krakowskimi festiwalami muzycznymi zdecydowali się stworzyć w tym roku coś zupełnie nowego. W nocy 21 czerwca Wianki otworzy Filharmonia Krakowska koncertem najsłynniejszych chórów Verdiego i Wagnera. Następny dzień to reinterpretacje Bacha w wykonaniu młodych polskich pianistów oraz koncert Zaczarowany Helikon, który ma być hołdem dla krakowskiej sceny muzycznej lat 50. i 60. Ostatni dzień rozpocznie przegląd hitów legendarnych Czerwono-Czarnych. Końcówka festiwalu to święto krakowskiej muzyki etnicznej. Colorovanka to połączeniem tradycji i folku z nowymi brzmieniami i elektroniką, a finałowy koncert może być prawdziwą bombą; Zespół Kroke łączący rytmy bałkańskie i klezmerskie z eksperymentalnym jazzem zagra razem z Nigelem Kennedym.

Wianki to wspaniały przykład na to, że obcinanie funduszy nie zawsze oznacza spadek jakości, a często wręcz przeciwnie – wymusza na organizatorach kreatywność i szukanie nowych pomysłów na przyciągnięcie publiczności. Zamiast kolejnego wakacyjnego koncertu Kraków dostaje święto muzyki etnicznej i regionalnej, a lokalizacja i oprawa wizualna pozwalają wierzyć, że na Bulwar czerwiński ściągnie dużo więcej osób niż jedynie entuzjaści Bacha i klezmerskich brzmień.

Pełny program Wianków dostępny na www.wianki.krakow.pl

Dawid Barański

WSZYSCY JESTEŚMY HOMO

Na festiwalowej mapie Krakowa pojawia się kolejny, jasny punkt.
14 maja rusza piąta edycja Festiwalu Queerowy Maj pod hasłem „ECCE HOMO”.


Dla uczestników festiwalu przygotowane zostało ponad 30 wydarzeń, w tym debaty, warsztaty, pokazy filmowe, działania artystyczne, imprezy sportowe oraz Marsz Równości.

Organizatorzy zadbali o odpowiednią promocję wydarzenia – pozytywnie należy ocenić stronę internetową festiwalu, utworzoną na platformie WordPress. http://queerowymaj.wordpress.com

Umieszczone zostały tam wszystkie potrzebne informacje o wydarzeniach, a także idea Festiwalu, archiwum publikacji związanych z poprzednimi edycjami oraz pełne tłumaczenie programu w języku angielskim. Komunikaty festiwalowe udostępniane są również kanałem RSS.

Profil na facebook’u jest stale aktualizowany, cały program wpisany jest w „Wydarzenia”, co bardzo ułatwia planowanie uczestnictwa.
https://www.facebook.com/marszrownosciwkrakowie?fref=ts

Jest nawet filmik promocyjny: http://vimeo.com/65178187

Kończąc na ocenie tradycyjnych form promocji: Queerowy Maj ma bardzo czytelną identyfikację wizualną. Przyzwoity plakat, naklejki i bardzo użyteczne ulotki z pełną informacją o miejscach i czasie wydarzeń. Promocja na sto procent.

Polecam.

 

Anna Marjankowska – III rok zarządzania kulturą

teatr klasy b, czyli kameralne kino klasy a

image

Mija czwarty miesiąc rządów duetu Jan Klata // Sebastian Majewski w Narodowym Teatrze Starym. Laureat Paszportu „Polityki” stopniowo odświeża wizerunek krakowskiej instytucji prowadzonej przez ponad 10 lat przez Mikołaja Grabowskiego (o zmianach // przywróceniu premier studenckich pisała już wcześniej Róża Szafranek). Teatr Stary otwiera się na nową publiczność, świadectwem na to jest utworzenie w marcu Strefy BE w dawnej przestrzeni muzealnej teatru.

Czym jest Strefa BE? Najlepiej posłużyć się słowami dyrektora:

Rozkręcamy nową scenę, na której co wieczór coś się dzieje. Porzuciliśmy te wszystkie paździerze w oknach, wietrząc się mentalnie i wizualnie oraz prezentując wnętrze, które na razie najbardziej przypomina przestrzeń galerii. (…) to się nazywa Strefa BE (…). Chcemy, żeby to była przestrzeń naszej totalnej swobody twórczej, w której możemy sobie pozwolić na najdziksze brewerie. Podczas gdy Scena Kameralna czy Duża Scena zarezerwowane są dla projektów wagi ciężkiej, tam możemy jakoś partyzancko podziałać. (…) to takie “Occupy Stary Teatr”.

image

fot. Adam Golec

W rzeczy samej na nowej scenie dzieje się dużo. Premierę w Strefie BE miał między innymi projekt radiowo-teatralny W tym domu czeka w uśpieniu zmarły Cthulu na podstawie znanego opowiadania H.P Lovecrafta, zorganizowany we współpracy z Radiofonią. W najbliższych dniach będzie można uczestniczyć w spotkaniach związanych z premierą spektaklu Dumanowski side A i B – bezpłatnie, performatywnie, aktywnie ale bezpiecznie.

Skupię się jednak na projekcie teatr klasy b, którego odsłony mają miejsce w wybrane poniedziałki właśnie w Strefie BE.

image

Inauguracja tej bardzo ciekawej inicjatywy odbyła się w najbardziej klasy b dzień tygodnia, czyli w poniedziałek – 26 marca. W planach były projekcje czterech spektakli, czyli prawie 12h teatru niecenionego. Z przyczyn technicznych wyświetlono tylko Zatrudnimy starego klowna w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego. Na wydarzeniu pojawiło się kierownictwo Teatru Starego z krótką przemową, jak również same organizatorki przedsięwzięcia, które do dłuższej przemowy kierownictwa dopuścić nie pozwoliły. Zniesiony zakaz jedzenia i picia pozwolił na częstowanie się przygotowanymi wcześniej w różnych wariacjach smakowych przekąskami, których szybkie znikanie pozwala napisać, że były apetyczne, można było również napić się zielonej herbaty. Przy dźwiękach granej na żywo muzyki projektu AKT Plac Szczepański nocą nabierał nowych barw, szczególnie z niecodziennej perspektywy Strefy BE. Kilkanaście minut po godzinie 22 materace były już zajęte. Zaczął umacniać się klimat, który z powodu braku zarówno siedzących jak i leżących wolnych miejsc (także tych parapetowych) pozwalał widzom spóźnionym na cierpliwe i konsekwentne oglądanie projekcji sztuki teatralnej o klownach w pozycji stojącej. Publiczność dopisała. Wszystkie wymogi udanego eventu zostały spełnione. Sukces.

O teatr klasy b zapytałem same organizatorki w postaci:

// Katarzyny Lemańskiej – studentki performatyki i edytorstwa na UJ. Publikuje w „Didaskaliach”, na platformie Taniec Polska, w kwartalnikach „Performer”, „Fragile” i „Nietak!t”. Współredaktorka Internetowego Magazynu „Teatralia”. Założycielka Koła Naukowego Performatyków UJ.

// Karoliny Wycisk – studentki performatyki i krytyki literackiej na UJ. Publikowała w „Didaskaliach”, „Notatniku Teatralnym”, „Fragile”, „Nietak!t”, na portalach internetowych E-SPLOT i platformie Taniec Polska. Współredaktorka Magazynu Internetowego „Teatralia”. Założycielka Koła Naukowego Performatyków UJ.

// Justyny Liczko – studentki teatrologii na UJ.

// Katarzyny Dziekońskiej – studentki teatrologii na UJ i wzornictwa na UP.

image

  • Skąd pomysł na teatr klasy b, jego realizację w takiej właśnie formie?

Pomysł narodził się w trakcie spotkania Sebastiana Majewskiego z wolontariuszami Starego Teatru i był odpowiedzią na pytanie: „Jakie marzenia w Starym chcielibyście zrealizować?”. Przekornie pomyślałyśmy o kinie w teatrze, o wygrzebaniu z archiwum zapomnianych albo niedocenionych spektakli, które mogłybyśmy pokazać nie tylko teatrologom, lecz także szerokiej publiczności, i na dużym ekranie. Sebastian Majewski zapalił się na pomysł opanowania przez nas przestrzeni dawnego muzeum w poniedziałek, czyli najbardziej nieteatralny dzień w tygodniu. Żartowaliśmy z Janem Klatą o przestrzeni rozmieszczonej między strefą A, czyli Dużej i Nowej Sceny, a strefą C, czyli kulisami teatru, całym zapleczem technicznym, administracją i gabinetami dyrektorów. Pomiędzy nimi znajduje się właśnie Strefa BE, czyli miejsce dotąd niewykorzystane, a przecież najbardziej widoczne w Starym Teatrze, z wielkimi oknami wychodzącymi na Plac Szczepański, a jednocześnie przestrzeń przypominająca galerię, którą chcemy pozbawić powagi państwowej instytucji – leżąc na materacach i oglądając stare taśmy teatralne. W Strefie BE znieśliśmy zakaz jedzenia i picia, słuchamy muzyki, rozmawiamy, oglądamy. tk#b to subiektywnie definiowany teatr klasy B. Klasa B może tu zarówno oznaczać złą jakość nagrania, jak i świadczyć o recepcji spektaklu – negatywnych recenzjach, szybkim zniknięciu z afiszów, braku dostępu do starszych przedstawień znanych reżyserów. Wbrew pejoratywnym skojarzeniom nie przedstawiamy scenicznej tandety, o czym świadczy coraz większa popularność spotkań w Strefie BE.

  • Jak wygląda współpraca, komunikacja między wami, a dyrekcją Teatru Starego?

Bardzo dobrze. Do tego stopnia, że dyrektor Jan Klata zgodził się wystąpić przy didżejskiej konsoli przed seansem swojego debiutu w Starym Teatrze, czyli spektaklem Trzy stygmaty Palmera Eldritscha z 2006 roku. To wydarzenie będzie pierwszym w cyklu KLATA W STREFIE BE, w którym będziemy także remiksować Trylogię, podkładając inną muzykę do nagrania spektaklu. Poza tym w trakcie poniedziałkowych spotkań zawsze można porozmawiać z Sebastianem Majewskim, który osobiście koordynuje nasz projekt. Musimy podkreślić, że obaj dyrektorzy dali nam pełną swobodę działania i nie ingerują w podejmowane przez nas wybory repertuarowe, co najwyżej pomagają w realizacji projektu. W organizacji inauguracyjnego spotkania (debiutowaliśmy w nocy, przed Międzynarodowym Dniem Teatru) pomogli nam też studenci z Koła Performatyków UJ – tę współpracę również zamierzamy kontynuować.

  • Czy za koncepcją kolejnych spotkań stoi jakaś idea, zasada, której staracie się trzymać?

Zapowiadanych sześć premier w sezonie BIO.S związane jest z biografiami – nasz projekt również wpisuje się w tą ogólną ideę, o czym mówią choćby tytuły cyklów tk#b: ŹLI MISTRZOWIE, AKTORZY W STARYM, DEBIUTY, WOKÓŁ PREMIER. Chcemy zarówno przybliżyć artystyczne biografie twórców od dawna związanych ze Starym Teatrem, jak i promować działania młodych reżyserów i aktorów, muzyków, performerów, studentów PWST, którzy być może w przyszłości wpiszą się w biografię Starego Teatru. Nasz program jest performatywny, tworzymy go na bieżąco, bo chcemy szybko i spontaniczne reagować na to, co dzieje się w Starym. Sebastian Majewski organizuje Listen&Watch i premiery studenckie, co podsunęło nam pomysł, abyśmy zorganizowały spotkania (kinowe) wokół premier. Krzysiek Garbaczewski zgodził się udostępnić nam listę filmów, które twórcy oglądali w trakcie pracy nad Pocztem Królów Polskich, dlatego podczas jednego ze spotkań pokazałyśmy “Holy Mountain” Jodorowskiego. Zawsze wieczór składa się z dwóch części: półgodzinnego chilloutu, kiedy uczestniczymy w artystycznych projektach młodych twórców, i seansu filmowego.

Zapraszamy

29 kwietnia na seans Iwony, księżniczki Burgunda w reżyserii Grzegorza Jarzyny.

Zaczynamy o 20.00 z muzyką – tym razem DJ Strefy BE będzie Hrabia Stefan (a w godzinach pracy akustyk Starego Teatru).

Wstęp zawsze wolny!

http://www.stary-teatr.krakow.pl/

Krakowska przystań czyli Tawerna Żeglarska Stary Port

Niemal każdy student odwiedza wiele przeróżnych knajp, pubów, klubów. Jedne kuszą niskimi cenami, inne muzyką na żywo, kolejne natomiast ciekawym wystrojem czy miłą obsługą. Miejscem, które jest opisywane przez wszystkie z wymienionych powyżej cech, jest w moim mniemaniu Tawerna Żeglarska Stary Port.

Stary Port powstał w 2001 roku. Mieści się na rogu ulic Jabłonowskich i Straszewskiego. Nie jest zwykłą knajpą. Jest miejscem szczególnym, wręcz magicznym. Przejawia się to nie tylko w ilości trunków, jakie można ujrzeć przy barze, ale również wystrojem całej tawerny. Przypomina ona wnętrze statku. Projekt jest autorstwa Pana Karola Bnińskiego, który – jak głosi “staroportowa” legenda – nigdy nie miał okazji chodzić po pokładzie statku ani na własne oczy nie widział wnętrza żadnego żaglowca. Według bywalców Starego Portu jest jednak doceniany, z racji wspaniałego przedstawienia połączonych ze sobą sal z wieloma żeglarskimi “gadżetami” na ścianach (od zdjęć, map, po instrumenty, butelki, małe żaglowce). Całość przypomina wnętrze kubryku.

Wbrew opinii wielu osób, Stary Port to miejsce kwitnące nie tylko życiem towarzyskim. Życie kulturalne ma się tu równie dobrze. Odbywają się cykliczne koncerty jazzowe, bluesowe, turystyczne, rockowe, ale jak na tawernę żeglarską przystało, również i żeglarskie lub tak zwane szantowe. Oprócz tego w każdy czwartek w późnych wieczornych godzinach można napotkać grupę ludzi grających piosenki wszelakie, do których to ludzi można się przyłączyć z instrumentami.

Tawerna żeglarska to tawerna żeglarska – nie może więc zatem zabraknąć żeglarzy. Oprócz tych, którzy dla małych radości przychodzą pogawędzić z innymi morskimi wilkami, są i tacy, którzy prowadzą szkolenia dla osób pragnących pojąć żeglarską wiedzę i otrzymać patent żeglarski.

Niepozorne wejście jak widać kryje wiele ciekawych aspektów. Zachęcam więc wszystkich, którzy lubią klimatyczne i magiczne miejsca.

Małgorzata Wilczyńska
Studentka III roku zarządzania kulturą

www.podwiatr.art.pl

KRAKÓW – TO STAN UMYSŁU

Kraków to już nie tylko miejsce do studiowania. Najnowsza kampania promocyjna zachęcająca do podjęcia studiów w Krakowie realizowana jest pod „podniosłym” hasłem – „Kraków – to stan umysłu”.

Wczoraj (15 kwietnia), w krakowskim Urzędzie Miasta odbyła się konferencja prasowa dotycząca rozpoczynającej się dziś kampanii promującej studiowanie w Krakowie. Oficjalnymi twarzami kampanii została trójka studentów krakowskich uczelni: Katarzyna Krzeszowska, Maciej Kot oraz Michał Gazda. Są oni idealnym odzwierciedleniem hasła kampanii, gdyż poza zwykłym studiowaniem to właśnie w Krakowie mieli okazję zrealizować swoje ambicje i rozwinąć pasje.

Miss Polski 2012 – Katarzyna Krzeszowska studiuje w Krakowie grafikę, Maciej Kot – brązowy medalista Mistrzostw Świata w skokach narciarskich studiuje wychowanie fizyczne, a Michał Gazda – zdobywca złotego medalu na jednych z najbardziej prestiżowych zawodów w dziedzinie robotyki „Robot Challenge” jest absolwentem informatyki stosowanej. Swoim przykładem mają udowodnić, że miasto ukierunkowane jest nie tylko na zdobywanie wykształcenia, ale także pozwala rozwijać się twórczo oraz realizować ambicje na rozmaitych płaszczyznach.

image

fot. Andrzej Banaś

Jeśli komuś zależy na naprawdę dobrym wykształceniu i znalezieniu dobrej pracy powinien wybrać studia w Krakowie. W mieście jest też dużo rzeczy do robienia poza studiowaniem, jest wiele wydarzeń kulturalnych, sportowych. Jest niedaleko do gór – zachęcał do podjęcia studiów w Krakowie na poniedziałkowej konferencji Maciej Kot.

Katarzyna Krzeszowska podkreślała natomiast, że: Kraków ma specyficzny klimat, którego nie da się opisać. Trzeba tu po prostu być. Dla niej to miasto z perspektywami na przyszłość.

Według danych Urzędu Miasta w Krakowie działają obecnie 23 uczelnie wyższe, na których pracuje ok. 13 tys. nauczycieli akademickich. Wykształcenie zdobywa tutaj około 200 tys. studentów. Jednak organizatorzy kampanii chcą, żeby do Krakowa z roku na rok przybywało jeszcze więcej studentów. Inicjatorzy wyjaśniają, że targetem kampanii promocyjnej nie są jedynie osoby, które nie wybrały jeszcze miejsca studiowania, ale także osoby, które mają jakikolwiek wpływ na podejmowane przez nie decyzje, m.in. rodzice czy znajomi.

Chcemy nie prostej kampanii: przyjedź do Krakowa i studiuj, ale kampanii, która pokazuje miasto od bardziej emocjonalnej strony – podkreślała na konferencji Magdalena Sroka, Zastępca Prezydenta Krakowa ds. Kultury i Promocji Miasta. –Przez tę kampanię chcemy pokazać, że nasze miasto jest idealne nie tylko do studiowania ale także do kreowania własnej osoby, swojego charakteru, do rozwijania swoich pasji i umiejętności. Chcemy pokazać, że Kraków jest najlepszy i dlatego to najlepsi zostali twarzami kampanii.

Kampania „Kraków – to stan umysłu” realizowana będzie outdoorowo. Billboardy oraz citylighty pojawią się w pięciu polskich miastach: Warszawie, Katowicach, Kielcach, Lublinie i Rzeszowie. Są to stolice województw, z których (poza małopolskim) pochodzi największa liczba osób studiujących w Krakowie. Reklama w maju ukaże się również w dzienniku “Rzeczpospolita”, w którym będzie publikowany najnowszy Ranking Szkół Wyższych.

imagefot. krakow.pl

image

fot. krakow.pl

imagefot. krakow.pl

Sesja zdjęciowa odbyła się w Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK w Krakowie. Koncepcję graficzną kampanii opracowała agencja Opcom Sp. z o.o., za jej realizację odpowiada firma Business Consulting Sp. z o.o. Całkowity koszt kampanii wynosi 200 tysięcy złotych.

Źródła:

http://lovekrakow.pl/aktualnosci/krakow-to-stan-umyslu-rusza-kampania-promocyjna_2754.html

http://polska.newsweek.pl/krakow-to-stan-umyslu,103477,1,1.html

http://krakow.pl/aktualnosci/31041,26,komunikat,krakow_to_stan_umyslu_%5Bzdjecia%5D.html

Karina Malec – studentka II roku dziennikarstwa i komunikacji społecznej oraz III roku zarządzania kulturą na UJ.

O Nowohuckim Centrum Kultury cyfr kilka

image

 

Z racji, że 3. rok studiów dziennych zarządzania kulturą UJ prowadzi aktualnie badania nad Nowohuckim Centrum Kultury w Krakowie, postanowiłam zebrać maksymalną ilość danych, w przeważającej ilości liczbowych, dotyczących NCK. W niektórych przypadkach dane dotyczące NCK przedstawione są na tle informacji o innych domach kultury w Krakowie. Dane dotyczą lat 2011-2012 i pochodzą z Biuletynu Informacji Publicznej NCK oraz Raportu o Stanie Miasta Kraków z roku 2011.

STRUKTURA ORGANIZACYJNA:

image

Założenie: 29.06.1983 r.

Organizator: Gmina Miejska Kraków

Wpis do rejestru instytucji kultury: 26.06.1992 r.

Najaktualniejszy statut: 19.12.2012 r.

Kwota dofinansowania z budżetu Miasta Krakowa na rok 2011 : 5 433 500 zł

image

Przychody netto ze sprzedaży w 2011 r.: 1 350 339,06 zł

Koszty działalności operacyjnej w 2011 r.: 8 241 498,73 zł

Straty za 2011 r. (przychód-dochód): -6 891 159,67

image

Ilość grup na różnych kursach NCK w roku 2012: 279 grup

Ilość grup artystycznych w roku 2012 roku: 33

Ilość klubów w 2012 r.: 35

Ilość pracowni w 2012 r.: 30

Planowane zatrudnienie na 2012 r.: 105 etatów

Ilość imprez planowanych w 2012 r.: 1600

Planowana ilość uczestników imprez w 2012 r.: 324 250

Planowana ilość uczestników wszystkich wydarzeń i zajęć ogółem w 2012 r.: 661 260

Planowany koszt 1 uczestnika w 2012 r.: 9,94 zł

Planowana dopłata Gminy Miejskiej Kraków do 1 uczestnika w 2012 r.: 6,63 zł

Planowane środki pozyskane od sponsorów w 2012 r.: 100 000 zł

Dotychczasowe partnerstwo międzynarodowe: Poczdam, Norymberga, Bruksela, Turcja, Rużomberok

 

Źródła:

http://www.bip.krakow.pl/?bip_id=468&dok=struktura

http://www.bip.krakow.pl/zalaczniki/dokumenty/n/94040/karta

Joanna Pichola, III rok Zarządzania Kulturą UJ

„Powrót do domu” krakowskich artystów!

Powrót do domu krakowskich artystów.

W ubiegły piątek została otwarta bardzo interesująca wystawa pt. “Powrót do domu”. Jest to zbiór prac 12 młodych artystów, dla których Kraków to coś więcej niż tylko miejsce zamieszkania – to przede wszystkim miasto, które jest inspiracją !

Czym jest ów tytułowy powrót do domu i o czym opowiada wystawa ?
Chyba każdy z nas doświadczył powrotu do domu nad ranem, gdy na ulicach spotyka się towarzystwo powracające z hulanek, z tą częścią narodu, która wybiera się o tej samej porze do pracy. I to właśnie o tej magicznej części doby mówią wystawione dzieła. Taki temat to doskonała okazja do ukazania magii miasta, ale także pretekst do stworzenia mitu krakowskiej tradycji nocnych zabaw połączonych ze spożywaniem trunków o różnej mocy i dyskusji o życiu… Kiedyś- w epoce Młodej Polski tak bawiła się bohema, teraz to w pełni demokratyczna rozrywka! Uliczne spotkania o świtaniu dają okazję nie tylko do konfrontacji różnych stylów życia, ale także- a może przede wszystkim ukazują piękno miasta. Bo Kraków najpiękniejszy jest o wschodzie słońca! Dawid Radziszewski- kurator wystawy- dobierając obrazy do ekspozycji , wykazał się niezwykłym smakiem artystycznym: choć obrazy tworzyło 12 artystów- wszystkie zdają się stanowić jedność! I nie mówię tu o stylu a o emocjach!

Obrazy pokazano w niezwykłej scenerii: w dawnym klasztorze ss Koletek. Ten interesujący, częściowo barokowy budynek już wkrótce zginie z mapy miasta, w jego miejsce wybuduje się nowoczesny dom z ekskluzywnym penthousem. Może ta wystawa to ostatnia okazja do zobaczenia klasztornych wnętrz.

Wystawę zorganizowała Fundacja Sztuk Wizualnych a swoje prace prezentują na niej: Rafał Bujnowski, Łukasz Jastrubczak, Tomasz Kowalski, Marcin Maciejowski, Bartek Materka, Krzysztof Mężyk ,Mikołaj Moskal, Agnieszka Polska, Paweł Książek, Wilhelm Sasnal, Jane Simon,Jakub Julian Ziółkowski.
Gorąco polecam!

Antoni Polak – student III roku Zarządzania Kulturą.

Antonisz w Muzeum Narodowym

image

Już od 12 kwietnia w Muzeum Narodowym w Krakowie będzie można obejrzeć wystawę prac Juliana Antonisza- artysty kompletnego- plastyka, twórcy eksperymentalnych filmów animowanych, kompozytora, wynalazcy i współzałożyciela Studia Filmów Animowanych w Krakowie.

Ekspozycja zatytułowana „Antonisz: Technika jest dla mnie rodzajem sztuki” została przygotowana przez Narodową Galerię Sztuki Zachęta i Muzeum Narodowe w Krakowie. Swoją premierę miała w Warszawie 18 stycznia, gdzie spotkała się z bardzo pozytywnym odbiorem.

Na wystawie będziemy mogli podziwiać bogatą twórczość filmową, ale również kulisy warsztatu artysty, jego dzienniki, „pomysłowniki” i notatki.

Prócz tego ekspozycja pozwoli nam dokładnie przyjrzeć się wynalazkom konstruowanym przez artystę, które umożliwiały mu coraz to nowsze i ciekawsze eksperymenty filmowe w technice non-camerowej, czyli tej najbliższej Antoniszowi.

To pierwsza taka wystawa, która całościowo stara się pokazać jego twórczość. Mam nadzieję, że po jej obejrzeniu każdy   kto wcześniej nie słyszał o Antoniszu zainteresuje się nim bardziej, a ci którzy znają jego dzieła tylko utwierdzą się w przekonaniu, że jest to artysta kompletny (wręcz samowystarczalny) i genialny.

źródło: http://www.muzeum.krakow.pl

Marta Aronowicz, studentka III roku zarządzania kulturą

Street art znowu wzbudza emocje, czyli o ogłoszeniu wyników konkursu Mall Wall Art

Najbardziej znane i najpopularniejsze centrum handlowe w Krakowie, a mianowicie Galeria Krakowska od początku nie cieszyła się zbytnio powodzeniem. Parę miesięcy po otwarciu Galerii, budynek otrzymał od Archi-Szopy tytuł najgorszego obiektu architektonicznego.

Być może jednym z pomysłów na uatrakcyjnienie wyglądu budynku, a także przełamanie stereotypu najbrzydszej galerii handlowej w Krakowie, był pomysł na ozdobienie jej poprzez wykonanie muralu na ścianach budowli. Do zrealizowania projektu postanowiono nie zatrudniać żadnego znanego artysty, ale zamiast tego ogłoszono międzynarodowy konkurs na mural zwany Mall Wall Art. Była to ogromna szansa na zmienienie wizerunku nie tylko Galerii Krakowskiej, ale i Krakowa.

W rywalizacji mógł wziąć udział praktycznie każdy, niezależnie od doświadczenia czy umiejętności, ponieważ swój projekt wystarczyło przesłać internetowo za pomocą formularza, a na zwycięzcę konkursu czekała nagroda 20 tysięcy złotych. Do wyłonienia zwycięskiej pracy zatrudniono specjalne jury. Ogłoszenie Mall Wall Art zostało ciepło przyjęte przez opinię publiczną, a samo wykonanie przyszłego muralu zaczęto szumnie ogłaszać wydarzeniem wiosny 2013.

Z wielkim zniecierpliwieniem oczekiwałam na wyniki konkursu, które opublikowano 20 marca 2013 roku. Zwyciężył projekt autorstwa studentki gdańskiego ASP – Justyny Posiecz-Polkowskiej, został on wybrany przez jury spośród ponad 500 nadesłanych prac.

mall wall art

Wieść o rozwiązaniu konkursu, a także grafika prezentująca projekt szybko rozeszła się w mediach, a ogłoszony wynik stał się gorącym tematem wielu dyskusji. Rozwiązanie wzbudziło sporo kontrowersji wśród ludzi, a w internecie pojawiła się ostra krytyka decyzji jury. Zaczęto wypominać, iż mural jest mało atrakcyjny, szary, ponury, a niektórym kojarzy się wręcz tylko z… krakowskim smogiem. Pozytywne komentarze na temat pracy pojawiały się znacznie rzadziej – przynajmniej wśród internautów. Fanpage Mall Wall Art po ogłoszeniu wyników konkursu podał wiele źródeł, gdzie eksperci wypowiadają się na temat projektu studentki ASP wyliczając pozytywne aspekty projektu. Znane osobistości bronią muralu twierdząc między innymi, że jest on “pozbawiony oczywistych relacji z Krakowem, bez smoka i lajkonika, wieży Mariackiej czy fryzów sukiennic. Nie epatuje prostą symboliką. To nietrywialna kurtyna, która zakryje w końcu wstydliwe oblicze Galerii Krakowskiej” (D. Hajok). Trudno nie zgodzić się z powyższą opinią. Jednak z drugiej strony może warto zastanowić się czy nie jest on zbyt abstrakcyjny i modernistyczny dla przeciętnego przechodnia… a może nawet mało charakterystyczny? Ryszard Wysokiński, dyrektor Galerii Krakowskiej, a jednocześnie organizator konkursu, dzięki muralowi pragnął stworzyć rozpoznawalną wizytówkę samego miasta i galerii. Czy projekt Justyny Posiecz-Polkowskiej spełnia takie wymagania? Osobiście już tego samego dnia po zobaczeniu grafiki nie potrafiłam odtworzyć w myślach dokładnie tego projektu, w pamięci miałam abstrakcyjny obraz, który kojarzył mi się tylko z kolażem stworzonym z brudnych ścian blokowisk. Mimo moich szczerych chęci do pozytywnego odbioru projektu, niestety, takie właśnie budzi we mnie skojarzenia ten mural. W Polsce szarość otacza nas z wielu stron, tworząc dość ponury krajobraz przeciętnych miast w naszym kraju, dlatego nie podzielam zachwytu nad pracą młodej artystki.

Na fanpage’u Mall Wall Art zamieszczono nadesłane, konkursowe prace, pozostawiając je do wglądu dla wszystkich użytkowników facebooka. Dzięki temu możemy porównać, jak zwycięski projekt wypada na tle innych prac. W tym miejscu znowu muszę ponownie przychylić się do zdania, że wśród nadesłanych projektów można znaleźć ciekawsze wykonania. W Krakowie nie brakuje dobrze wykonanych i interesujących murali, jak na przykład praca autorstwa Mariusza Warasa (znanego również jako M-City) znajdująca sie na ulicy Krupniczej czy też mural zainspirowany działalnością artystyczną Stanisława Lema, który został stworzony w ramach Festiwalu Conrada. To bardzo dobre przykłady prac, które dzięki dobremu pomysłowi i wykonaniu, nie tylko zwracają uwagę ludzi, ale również zgrabnie wpisują się w architekturę miasta, poprawiając jego wizerunek.

Czy tak samo jest z zaplanowanym muralem na elewacji Galerii Krakowskiej? Zdania są podzielone, a dyskusja wciąż trwa. Aktualnie jednak mamy wyłącznie możliwość oglądania projektu na niewielkich ekranach komputerów. To jak mural będzie wyglądał w rzeczywistości na ogromnej ścianie centrum handlowego okaże się dopiero w maju, ponieważ wtedy zostanie zrealizowany projekt. Być może wtedy będzie sprawiał inne, lepsze wrażenie.

Sądzę jednak, iż pomimo wspaniałego pomysłu jakim było stworzenie muralu, a także sama forma realizacji (ogłoszenie konkursu na projekt), finalny efekt działań Galerii Krakowskiej jest zdecydowanie poniżej moich oczekiwań. Jednocześnie oglądając inne nadesłane prace, uważam również, że przeoczono co najmniej kilka bardzo atrakcyjnych prac.

W przypadkach, gdy mamy do czynienia z otwartym konkursem, a zwłaszcza przy oficjalnej publikacji prac przez internet, warto zwrócić także uwagę na głosy internautów. Oczywiście nie jest to reguła, ale często wśród głosów pojawiają się te, które zawierają wiele słusznych uwag. Zwłaszcza, że w projekcie chodziło o zaaranżowanie przestrzeni publicznej, kluczowej dla Krakowa, ponieważ znajdującej się w ścisłym centrum. Street art ma bardzo duży wpływ na wizerunek miasta nie tylko wśród mieszkańców, ale także turystów. Czy mural wykonany w ramach Mall Wall Art wpłynie korzystnie na przestrzeń wokół Dworca Głównego? Czy będzie wzbudzał zainteresowanie, czy też mało kto zwróci uwagę się ścianą pokrytą abstrakcyjnym wzorem? Dyskusja wciąż trwa, jednak z końcowym werdyktem myślę, że warto się wstrzymać do momentu realizacji muralu.

 

Patrycja Kubiczek, studentka III roku zarządzania kulturą

Źródła:

http://lovekrakow.pl/aktualnosci/jurorzy-mall-wall-art-o-zwycieskim-projekcie_2632.html

https://www.facebook.com/MALLWALLART