człowiek z kosmosu

image

Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się jak wygląda życie na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, to odpowiedzi na przynajmniej niektóre z waszych pytań zna i chętnie ich udzieli Chris Hadfield.

image

Prawdopodobnie części z was nie muszę przedstawiać pułkownika Chrisa Hadfielda. Dla tych, którzy nie mieli z nim styczności- jest on pierwszym Kanadyjczykiem pełniącym funkcję dowódcy ISS. Ale to nie to czyni go tak wyjątkowym. Uwielbiany dzięki nowatorskiemu podejściu do komunikowania z Ziemianami, jest idealnym przykładem jak wykorzystywać social media. Prowadząc z pomocą swoich synów blog na platformie Tumblr, kanał na YouTube (150 tys. subskrybentów) i SoundCloud, profil na Facebooku (383 tys. polubień); regularnie twittując (prawie milion obserwujących) oraz biorąc udział w koncertach i świetnym “Ask Me Anything” na Reddit- dodając prześmieszne, błyskotliwe filmiki pokazujące życie w 0G, niesamowite zdjęcia globu (nawet teraz po powrocie z orbity,nie tylko daje namiastkę kosmosu swoim fanom- bo tak już można nazwać grono osób, które codziennie śledzi Chrisa, ale także pokazuje bardziej ludzkie oblicze nauki, rozwija ciekawość, jak również ociepla ogólny wizerunek CSA, NASA i programów kosmicznych nadszarpniętych negatywnymi opiniami co do zasadności budowy samego ISS i poniesionych z tego tytułu kosztów. Akcja, mimo że nie całkowicie spontaniczna, spotkała się z bardzo dobrą recepcją zarówno zwykłych użytkowników internetu jak i ze strony mediów.

image

image

Chris już został obwołany najbardziej znanym astronautą od czasów Neila Armstronga i Jurija Gagarina, stał się (całkiem zasłużenie) gwiazdą, żeby nie używać słowa celebrytą.

image

Zachęcam do przejrzenia chociaż niektórych materiałów przez niego publikowanych. A jeśli nadal się wahacie, to czas wytoczyć ostatnie działo: pożegnalny cover Space Oddity, który ostatecznie udowadnia, że Chris jest najbardziej czaderskim astronautą we wszechświecie!

Chris o social media

http://www.guardian.co.uk/science/2013/feb/22/chris-hadfield-canada-superstar-astronaut

Aleksandra Goral- 3 rok zarządzania kulturą

Krzemowy synoptykon

Można zauważyć, że rozwój technologii niestety powoduje duży lęk wśród ludzi, tworzący mity dotyczące nowych wynalazków czy odkryć naukowych odwracających się przeciwko nam. W większości są to jednak przedstawienia ukazujące dosłowne przejęcie władzy przez maszyny. A co jeśli to my zaczniemy ich źle używać, co jest bardziej prawdopodobne i już zauważalne. Taki punkt widzenia pokazuje mini-serial „Czarne Lustro” wyprodukowany przez brytyjski Channel 4.

Dystopia czarnych luster

 

Czy zdarzyło się wam kiedyś przejrzeć w waszym telefonie czy zrobić sobie zdjęcie kamerką internetową? „Czarne lustro” zwraca uwagę jak silnie technologia zawładnęła naszym zachowaniem i życiem. Poniekąd nasze urządzenia stały się nami, odbiciem lustrzanym, czy ciemniejszym?

Każdy epizod podejmuje dyskusje z tym jak nowe technologie i media społecznościowe mogą wydawać się idealne i ich rozwój jest wspaniały, aż w pewnej chwili wszystko odwraca się przeciwko nam. Część odcinków zastanawia się nad pytaniami takimi jak czy warto pamiętać wszystko jak na filmie, czy jesteśmy w stanie odtworzyć naszą osobowość na podstawie naszych danych na facebooku czy twitterze? Kradzież tożsamości przekracza tylko kwestie naszych danych osobowych, a przechodzi w odtworzenie naszego całego „ja”. Z drugiej strony pokazuje to tragedie codzienności które już dziś możemy zauważyć na świecie. Cyber-terroryzm, anonimowość postaci, zanik empatii ludzi na rzecz nagrania ciekawostki to tylko przykłady negatywnych zachowań. Ten ostatni tworzy tak jak napisałem w tytule pewnego rodzaju synoptykon, z ilością zdjęć które ludzie dzisiaj robią ktoś kto by kontrolował wszystkie aparaty i kamery na świecie widziałby wszystko co się dzieje na ulicach i w domach, i mógłby zrobić z tą wiedzą co by zapragnął, na przykład manipulując ludźmi. Ten temat poruszony został także w pierwszym odcinku nowego sezonu „Doctor Who” produkowanego przez BBC, gdzie wifi pozwala na kontrolowanie ludzi, a aparaty i kamery pozwalają śledzić różne osoby.

W tym wszystkim warto jednak pamiętać, że są to jednak tylko dystopijne obrazy tego co może się wydarzyć. A może nie? Czy czujecie się ciągle kontrolowani i na tak zwanej „smyczy”?

Black mirror – 1 sezon

Black mirror – 2 sezon

Doctor Who – 2 część 7 sezonu

Mikołaj Czerwiński – student I roku Zarządzania Kulturą

Papież a Social Media.

Niespełna dwa tygodnie temu został wybrany nowy papież – Franciszek. Żeby o tym wiedzieć nie trzeba być zagorzałym katolikiem, fanem końca świata czy kimkolwiek innym. Wystarczy mieć konto na Facebooku lub Twitterze.

Na kilka dni przed rozpoczęciem konklawe Internet wrzał. Pojawiała się masa memów, komentarzy i spekulacji:

Wybór z lajków 

Znaczenia koloru dymu

Galerie z memami:
http://deser.pl/deser/51,111858,13546859.html?i=0&bo=1

http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/782924,konklawe-i-nowy-papiez-franciszek-na-wesolo-memy-internetowe,11,id,t,sg.html#galeria-material

Pierwszym papieżem, który odnalazł się i można już powiedzieć – rozpoczął nowy trend w mediach społecznościowych, był Benedykt XVI, określając je jako port prawdy i wiary, a także nowe miejsce ewangelizacji.

Oficjalny profil papieża na Twitterze pojawił się w 2012 roku. Benedykt XVI chętnie twittował. Wraz z zakończeniem jego pontyfikatu wpisy zostały usunięte i przeniesione do archiwum na stronę internetową Stolicy Apostolskiej. Na tym samym koncie ćwierka teraz Franciszek z liczbą niecałych 60 tysięcy obserwujących. Liczba aktywnych użytkowników Twittera na listopad 2012 wynosiła 140 milionów.

Wielu kardynałów również udziela się w mediach społecznościowych. Co ciekawe w czasie trwania konklawe mieli zakaz publikowania w nich informacji, szczególnie twittowania.

 W obecnych czasach praktycznie wszyscy używamy mediów społecznościowych. Tam też możemy znaleźć głowę kościoła. Na samym Facebooku fanpage’ów polskich poświęconych Franciszkowi jest ponad 50, z czego najliczniejszy Franciszek ma 133 tysięcy fanów.

Zagranicznych jeszcze więcej. Najwięcej użytkowników lajkuje  Cardenala Jorge Bergoglio –  214 tysięcy użytkowników, na drugiej pozycji znajduje się Papa Francesco I  – prawie 99 tysięcy użytkowników, warty uwagi pozostaje fanpage Pope Jorge Mario Bergoglio Pope Francis z liczbą 35 400 użytkowników. Warto dodać, że liczba użytkowników portalu w październiku przekroczyła miliard.

To co dzieje się w Watykanie możemy zobaczyć również na oficjalnym kanale na Youtube. Kanał prowadzony jest w 7 językach, posiada prawie 9 tysięcy subskrybentów i przeszło 3,5 miliona wyświetlonych filmów. Liczba przesłanych filmów też jest całkiem niezła – ponad 1,5 tysiąca.

Zuzanna Warzecha – studentka III roku zarządzania kulturą.

Jak wykorzystywać social media w promowaniu kultury?

image

O tym, jak wielką moc w procesie komunikacji marki z potencjalnym klientem, czy w przypadku kultury – z odbiorcą, mają media społecznościowe, nie trzeba nikogo szczególnie przekonywać. Ale być może, w tym miejscu należałoby zdefiniować czym w ogóle są social media. Przyjęło się uważać, że są to wszystkie te portale, których podstawą funkcjonowania jest tworzenie społeczności oraz możliwość aktywnego w niej uczestnictwa, poprzez dodawanie fotografii, filmów, udział w dyskusjach itp. Trzeba jednak doprecyzować tę definicję. Media społecznościowe to wszystkie witryny, działające w opisany sposób, bez względu na cel, jakiemu służą. Może to być rozrywka, edukacja, ale także biznes czy hobby.  Przeglądając liczne raporty o pozycji mediów internetowych w reklamie, nie mam wątpliwości, że rosną one w siłę i zyskują nadrzędne znaczenie. Swoją drogą ciekawe, na ile skutecznie można jeszcze tworzyć reklamę w oparciu o tradycyjne środki przekazu…?

Na dzień dzisiejszy, najpopularniejszą witryną jest Google.com, drugie miejsce zajmuje facebook.com, trzeci pod względem liczby odwiedzin portalu jest  youtube.com, dwunasta jest platforma blogowa blogspot.com, (blogi czy mikroblogi to także media społecznościowe) tuż za nią plasuje się linkedin.com (dane pochodzą z witryny www. Alexa .com/topsites).  Statystyki mówią same za siebie. Jak zatem dobrze wykorzystać ogromny potencjał social media w promowaniu kultury?

Rynek doznań, ze względu na swą specyfikę wymaga od osób nim kierujących dużej kreatywności, ale także interdyscyplinarnej wiedzy i wyczucia, którego czasem brak w zwykłym marketingu. Mówiąc „zwykłym” chcę dokonać jedynie pewnej systematyki, nie bagatelizując jego znaczenia pod względem skuteczności metod. Sama obecność na Facebooku, czy jakimkolwiek innym portalu społecznościowym nie jest skuteczna. „ Istnienie” marki w sieci nie jest determinowane przez posiadanie konta, ale umiejętne jego prowadzenie. Szczególnie w kulturze, której paradygmatem jest interaktywność i kreatywność.

Budując strategię komunikacji,  dokonujemy wyboru narzędzi oraz ścieżek dystrybucji informacji. Jedną z najbardziej popularnych, a zarazem skutecznych form internetowej promocji staje się fanpage na Facebooku.  Jak powinien być prowadzony? Czego powinniśmy unikać, by osiągnąć sukces?

Każdą informację w formie interaktywnego wpisu, kierujemy do określonego odbiorcy. Kim są odbiorcy kultury? Jak chcieliby być potraktowani przez osoby niejako „dystrybuujące” kulturę? Zanim na profilu pojawi się jakikolwiek wpis, tworząca go osoba powinna się zastanowić, jaką realną wartość będzie miała dla uczestników komunikacji  treść przekazu. Precyzując cel, powinno się pamiętać o spójnej formie tworzonego kontentu. Wykształcenie unikalnego stylu wpisów, przynosi bardzo wymierne efekty. Zwiększa rozpoznawalność marki. Dlatego tak ważne jest by osoby tworzące treść profilu dbały nie tylko o poprawność gramatyczną i estetyczną postów, ale także – mówiąc zupełnie wprost – były błyskotliwe, wyczulone na wartość słowa.

Drugim  szalenie istotnym warunkiem tworzenia ciekawej i skutecznej komunikacji internetowej jest troska o estetykę. Obraz + słowo mogą się łączyć, występować osobno, ważne jednak by były treściwe i jak „najlepiej podane”.

Wartością dodaną dla odbiorcy są z pewnością informacje merytoryczne. W tym kontekście bardzo istotne wydaje się być wyważenie częstotliwości postów o różnym charakterze. W mediach społecznościowych ilość nie równa jest jakości. Swobodny przepływ informacji, powoduje że odbiorca częściej poddaje ją pod wątpliwość. Nikt z nas nie lubi spamu, ani natłoku informacji, które przysłaniają kwestie, którymi jesteśmy zainteresowani. Częstotliwość wpisów należy zatem dopasować do rzeczywistych potrzeb komunikacji. Oczywiście, należy ją czasem podtrzymać – nawet w sytuacji, gdy nic szczególnego się nie wydarzyło, ale trzeba to robić z umiarem i nie zapominając o tym, co jest naszym celem i jak zaplanowaliśmy go osiągnąć.

 Facebook,  pod względem interaktywności jest portalem doskonałym, ale w związku z tym, oprócz tworzenia treści, musimy być także moderatorami. Ważne, by nie odpowiadać na każdy komentarz jaki pojawi się pod wpisem. Ale dobrze jest, gdy odpowiadamy na komentarze negatywne, które są rzeczą zupełnie normalną. A naszym celem i przede wszystkim esencją kultury jest prowokowanie, pobudzanie do myślenia, konfrontowania poglądów. Twórcę kontentu powinna cechować zatem  umiejętność podjęcia dyskusji na każdy temat.

Kultura ma to do siebie, że wiąże się z szeregiem idei. Promowanie ich w Internecie, pod postacią tematycznych profili na Facebook’u jest zadaniem szalenie ciekawym, ale i trudnym. Spójrzmy na przykład: „Edukacja przyszłością naszych dzieci”. Temat brzmi poważnie, chcemy promować szczególną wartość, jaką ma edukacja, ale musimy wyważyć powagę. Jeśli będziemy posługiwać się sztampowymi hasłami, albo nadużywać kontekstów politycznych, zaszkodzimy nie tylko sobie i efektom naszej pracy, ale także wiarygodności mediów społecznościowych. Nawet najbardziej poważny temat powinien być przez nas pokazany w sposób zrozumiały. Punktem wyjścia jest prosty przekaz, do którego odbiorca może się odnieść, podejmując dyskusję. W prowadzeniu fanpage’a ważne jest to, by pisać do użytkowników językiem naturalnym, żywym, dopasowanym do charakteru grupy docelowej. W tym przypadku świetnie sprawdzają się krótkie, wręcz hasłowe wpisy,  np. „Jak zachęcić dziecko do nauki?” albo bardziej personalnie „Jakie macie sposoby, by zachęcić dziecko do nauki?”, albo „Nauka języków obcych. Kiedy ją rozpocząć?”. Niektóre marki, działając pod szyldem idei, uzupełniają swoją strategię reklamową. W tym przypadku, za fanpagem „Edukacja, przyszłością naszych dzieci”, mogłaby stać jakaś znana szkoła języków obcych albo wydawnictwo, które przygotowuje podręczniki, występując tak jakby z boku, w charakterze patrona. Pomysł wydaje się być ciekawy, z obserwacji wynika, że jest także skuteczny.

W przypadku instytucji kultury takich jak muzeum czy teatr, rzeczą najważniejszą jest, by ich profile w mediach społecznościowych, były niejako przedłużeniem działalności. Treść komunikatów musi być tożsama z tym, co rzeczywiście dzieje się w instytucji. Widz, odwiedzając na Facebook’u profil ulubionego teatru chce z jednej strony powrócić do tego, co przeżył, a z drugiej strony zainspirować się czymś nowym, zaciekawić, sprawdzić, co jeszcze może otrzymać. Trzeba brać pod uwagę, że widz X zapewne doznał innych wrażeń, być może nacechowanych bardzo podobnie – pozytywnie lub negatywnie, ale jednak innych niż widz Y. Każdy z nich ma jednak chęć znaleźć właśnie ten element, który go zaintrygował w czasie fizycznego pobytu w instytucji. Dlatego ponad wszystko istotne jest, by osoby odpowiadające za komunikację w mediach społecznościowych, potrafiły podkreślić specyfikę instytucji, w której pracując, oddziałując na widza różnymi środkami – może to być galeria fotografii z poszczególnych spektakli, świetny cytat z premiery, która waśnie się odbyła, ale także ankieta czy aplikacja, w której odbiorca będzie mógł się wypowiedzieć, przez co także poczuć, ze ma realny wpływ na kształtowanie sytuacji .

 

Media społecznościowe to żywioł. Nie można przewidzieć wszystkiego, co się w nich wydarzy, ale można mieć nad tym bardzo dużą kontrolę. Wystarczy pomysł i korzystanie z potencjału, jakim jest natychmiastowy feedback. Większość działań w obrębie social media można, a wręcz powinno się mierzyć, by na podstawie wyników weryfikować podjęte kroki. Kultura potrzebuje takich rozwiązań. Potrzeba świadomego łamania konwencji związanych z kulturą  jest ogromna – bo z jednej strony zamyka się ona w ramach branży i stąd konieczność korzystania z portali takich jak Linkedin, Goldenline czy Talent.me, ale z drugiej strony, kultura przenika się z rozrywką – trzeba zatem w pełni wykorzystywać jej  barwy, za pomocą Facebook’a,  Instagramu, Twittera, Youtube czy blogspot. Nie ma skuteczniejszej metody, by dotrzeć do człowieka, niż pozwolić mu w czymś uczestniczyć.

A w załączniku Print Screen jednego z najlepiej (w moim odczuciu) prowadzonych profili związanych z kulturą i sztuką – The Museum of Modern Art w Nowym Jorku.

Ula Nowak – dziennikarz, studentka III-go roku Zarządzania Kulturą na Uniwersytecie Jagiellońskim.

 

 

Media społecznościowe w prezydenckiej kampanii wyborczej, USA 2012

image

Od czasu wyborów prezydenckich w USA w 2008 roku zauważalny jest wpływ mediów społecznościowych na same wybory. Po wyborach w 2012 roku, pojawiają się głosy o oddziaływaniu w odwrotnym kierunku. Mark Blackham na portalu Socialmediatoday.com dowodzi, że wybory prezydenckie w 2012 zmieniły w pewien sposób same media społecznościowe. Były czynnikiem “dojrzewania” mediów społecznościowych, które dzięki temu stały się równorzędne innym, “starym” mediom takim jak telewizja czy prasa. Dostrzegając istnienie w sieci ogromnych społeczności zintegrowanych wokół tematyki wyborów, media głównego nurtu zaczęły wykorzystywać informację płynące z social media w swoich przekazach, używając ich także jako narzędzie oceny, mierzenia opinii mas.

Zaraz po ogłoszeniu zwycięstwa, sztab Obamy opublikował jednocześnie na Facebooku i Twitterze zdjęcie prezydenta elekta z małżonką i tekstem “Four more years.”. Widoczny na nim Barack Obama obejmujący swoją żonę, w ten sposób zaakcentował pewne wartości, takie jak zaufanie i umiłowanie rodziny.   Zdjęcie to stało się hitem, pobijając rekordy popularności na obu serwisach. W 13 godzin po publikacji na Twitterze użytkownicy użyli funkcji “retweet” 695 135 razy, a 138 802 razy oznaczyli ten post jako ulubiony. W tym samym czasie na Facebooku wiadomość ta została “polubiona” 3 467 434 razy, udostępniona 446 044 razy, natomiast liczba komentarzy pod zdjęciem to 166 765.

image

W dniu wyborów użytkownicy przesłali 31 milionów Tweetów, w szczytowym momencie publikując w tempie 327 353 posty na minutę.

Pomimo znacznie większej liczby pojedynczych interakcji z postem na Facebooku, jednak, jak pisze Thomas Owen  na SFGate.com, to Twitter podczas wyborów sprawiał wrażenie bardziej “zatłoczonego miejsca” . Wynika to z różnej konstrukcji tych serwisów. Tweeter jest z zasady bardziej nastawiony na wyświetlanie wpisów w czasie rzeczywistym i układanie ich stricte chronologicznie. Mechanizmy Facebooka są w tym względzie dużo bardziej złożone, układając posty bazują na algorytmie EdgeRank, który bierze pod uwagę więcej czynników niż sam czas publikacji postu.

W przeszłości, tradycyjnym elementem który symbolicznie zamykał wybory prezydenckie w USA była rozmowa telefoniczna kandydatów, kiedy przegrany składał gratulację zwycięzcy. W wyborach w 2012, za taki element możemy uznać właśnie publikację wspomnianego zdjęcia w kanałach social media.

Kampania Baracka Obamy w mediach społecznościowych.

Jako, iż ostateczne zwycięstwo w wyborach odniósł Barack Obama, a jego kampania w mediach społecznościowych, według wielu wskaźników była bardziej skuteczna, w analizach i raportach poświęca się im więcej uwagi.

Już przy kampanii w roku 2008 sztab Baracka Obamy był niezwykle aktywny w social media, kanał ten stanowił jeden z jej fundamentów. W tamtym czasie było to czymś bardziej innowacyjnym niż w roku 2012. Przez ten czas sama ilość użytkowników serwisów społecznościowych drastycznie wzrosła (dla przykładu, użytkowników Facebooka było w 2008 roku 100 milionów, pod koniec 2012 było ich już ponad miliard). Z tego względu, efekt „nowości” nie miał już tak dużego oddziaływania, a prowadzenie kampanii w kanale social było w ostatniej kampanii trudniejsze. 

Kampania obecnego prezydenta była prowadzona na bardzo wielu serwisach społecznościowych. Wykorzystano takie jak Facebook, Twitter, Pinterest, Tumblr, Google+, Instagram, Foursqare, YouTube, Storify, Flickr.  Bardzo istotne w strategii działań na wielu z tych serwisów było użycie kilku, a nie jednej, strony – FanPage, co pozwoliło na dotarcie do wielu róznych grup. I tak na Facebooku, sztab Obamy prowadził nie tylko główny fanpage Baracka Obamy (facebook.com/BarackObama), ale także wiele innych.

W komunikacji bardzo szeroko wykorzystywano treści wizualne, zdjęcia, infografiki, filmy. Wyjątkiem od tej reguły były oczywiście Twitter i Foursquare, ze względu na inną specyfikę tych serwisów. Takie treści to głównie zdjęcia Baracka Obamy w różnych sytuacjach, nie tylko tych bardziej oficjalnych, jak konwencje wyborcze, przemówienia, ale też tych mniej poważnych, bardziej codziennych.  Cytaty, czy to Obamy czy innych (m.in też sławnych postaci) na jego temat, zwykle publikowano na tle grafiki. W ten sposób wykorzystywano efektywność tego typu treści – przyswajalność tego typu treści u odbiorców, co jest też premiowane przez algorytm Facebooka – EdgeRank.

Prowadzono także fanpage Michelle Obamy, na którym pojawiało się wiele treści związanych z rodziną i polityką wobec kobiet, ukazując ją często razem z córkami. Z kolei fanpage Joego Bidena nastawiony był bardziej na przekaz merytorycznie polityczny.

Istniał także własny serwis społecznościowy sztabu Obamy, MyBarackObama.com, który został mocno zintegrowany z Facebookiem. Jego rolą było zachęcenie użytkowników do zaangażowania w kampanie, do aktywizmu,  np. udostępniając użytkownikowi listę wyborców z danej okolicy, do których zwolennik Obamy mógł dzwonić i agitować na jego rzecz.

Ze względu na fakt, że w USA społeczności jak i władze lokalne są niezwykle silne, za bardzo dobry ruch trzeba uznać użycie na Facebooku osobnych fanpages dla każdego stanu. Na nich publikowano informacje dotyczące wydarzeń w konkretnym stanie np. o spotkaniach, konwencjach czy o możliwości wcześniejszego głosowania w danym miejscu etc. Taka polityka daje też możliwość dopasowania przekazu, treści, do specyfiki społeczeństwa stanu – a różnice między stanami są ogromne.

Powstały nawet osobne strony tematyczne i dedykowane określonym grupom interesów, jak np. kobiety (np. Women for Obama), feministki, Latynosi, Afroamerykanie, Azjaci, Rdzenni Amerykanie, mniejszości seksualne, weterani, studenci, ekolodzy. Pokazywano tam treści, z którymi członkowie tych grup mogą się identyfikować. Takie strony miały także duży potencjał wirusowy.

Dość wyraźnie widać, iż ekipa Obamy śledziła trendy w social media i dobrze się do nich dostosowywała, np. stawiając na treści wizualne. Innym trendem, który wykorzystano, jest zaskakująca popularność zdjęć zwierząt na portalach społecznościowych. Stworzono więc fanpage „Pet Lovers for America”, umożliwiając dodawanie na Timeline tej strony własnych zdjęć przez użytkowników, przedstawiających ich domowe zwierzaki. Jedynym warunkiem było to, aby na zdjęciu znajdował się także gadżet z logiem kampanii Obamy. Gadżety oczywiście można było z łatwością nabyć online. Jakkolwiek takie działanie może wydawać się niezbyt poważne w kontekście elekcji prezydenta jednego ze światowych mocarstw, jednakże okazało się użyteczne dla kampanii w social media. Fanpage ten „polubiono” ok. 42 500 w czasie kampanii. Polecam rzucić okiem na przykładowe zdjęcia: https://www.facebook.com/petloversforobama/photos_stream 

Porównania

Jak podaje serwis HootSuite, zaraz przed końcem kampanii, statystyki dla obu kandydatów przedstawiały się następująco: na Facebooku fanpage Obamy miał 32,2 miliony lajków, Romney 12,1 milionów, natomiast na Twitterze Obamę śledziło 22,7 milionów osób, Romneya 1,8 miliona.

Oczywiste jest jednak, że start Obamy w mediach społecznościowych nastąpił o wiele wcześniej, stąd wyniki te są efektem dwóch kampanii, a nie jednej, jak w przypadku Romneya.

Innym czynnikiem który dobrze może zobrazować popularność kandydatów, jest ilość wzmianek nazw @BarackObama i @MittRomney na Twitterze w sam dzień wyborów – 6 listopada 2012, kiedy to ewidentnie więcej takich wzmianek zanotowano na profilu Obamy. Co więcej, badania sentymentu tych wzmianek wskazują, iż wpisy nt. Obamy były w większości pozytywne.

Dla kontrastu, badania przeprowadzone przez Pew Research Center, przytoczone przez TheGlobeAndMail.com pokazują, na próbie czasowej od 27 sierpnia 2012 do 21 października 2012, iż ton kampanii, także w social media był zdecydowanie negatywny. Jest to o tyle ciekawe zjawisko, że zazwyczaj na najbardziej oczywiste źródło negatywnych komentarzy na temat prezydenckich kandydatów uznawało się media tradycyjne. Wiele wskazuję na to, że social media stały się już integralną częścią kampanii prezydenckiej w USA.

Oskar Łopalewski – entuzjasta nowych technologii, nowych mediów, przedsiębiorczości. Absolwent Amerykanistyki (UJ), aktualnie student Socjologii (AGH). Wiceprezydent Koła Naukowego Amerykanistyki UJ. Miłośnik muzyki, głównie rockowej.

ekipa #tumblr.a przeprowadziła z nami wywiad! :)

Autorzy: Studenci 3 roku zarządzania kulturą na Uniwersytecie Jagiellońskim (absolwenci 2012)

Koordynator: Michał Pałasz

Nazwa bloga: Kulturoteka

Miejscowość: Kraków

Data pierwszego posta: marzec 2012

Skąd pomysł na założenie blogu grupowego na Tumblrze?

Blog powstał w ramach zajęć z PR i marketingu kultury po to, aby teksty pisane na zaliczenie, które niemal zawsze lądują w szufladach wykładowców, mogły ujrzeć światło dzienne – jeszcze jako świeże. W polskiej sieci bardzo niewiele źródeł pisze o promocji kultury. Ani o tym jak jest, ani o tym, jak być powinno. Studenci 3 roku zarządzania kulturą (a więc tuż przed obroną pracy licencjackiej – większość już się obroniła – gratulacje!) są bardzo wyczuleni na dostrzeganie, jak promuje się polska (i światowa) kultura, instytucje kultury, czy inicjatywy kulturalne. Często mają swoją wizję, jak powinny to robić. Sami będą się tym zajmować lub już się tym zajmują. Posiadają też niezbędną wiedzę – blog jest okazją, aby się nią podzielić.

Publikujecie bardzo dużo, treściwie i często. Ilu autorów współtworzy Wasz blog?

Dokładnie 52 studentów i 1 koordynator. Od marca do czerwca, przez pierwsze 4 miesiące opublikowaliśmy 200 artykułów. Średnio 2 artykuły różnych autorów dziennie.

Czy macie jakiś system redaktorski ustalający, kto publikuje, na jaki temat i kiedy? Czy panuje pełna swoboda i piszecie, kiedy tylko najdzie Was wena twórcza?

W marcu, na początku semestru, ustaliliśmy plan publikacji. Miejsce na wenę jest w tekstach, w ich formie i tematyce, natomiast blog musi żyć, musi oddychać tekstami, które powinny pojawiać się na nim regularnie. W kalendarzu każdy z autorów wybrał 3 dni, od marca do czerwca, w które zobowiązał się opublikować artykuły.

52 osoby x 3 teksty, daje 156 tekstów, a u nas powstało ich do tej pory więcej, 200, z dwóch powodów. Po pierwsze, teksty można było pisać także jako odrobienie nieobecności na zajęciach, po drugie – ważniejsze – część studentów zdecydowała się angażować w blog dalej (pomimo końca obowiązku prowadzenia go). Mam ogromną nadzieję, i jestem prawie pewien, że Kulturotekę na Tumblrze uda nam się wspólnie utrzymać i rozwijać. Gorąco zapraszam też do współpracy wszystkich, którzy chcą się podzielić swoimi doświadczeniami, oczekiwaniami i swoją wiedzą na temat wykorzystania marketingu i PR w dziedzinie kultury.

Czy wzorujecie się na jakichś istniejących blogach? Jakie blogi na Tumblrze Was inspirują?

Nie wzorujemy się na konkretnych blogach, bo jesteśmy pionierami :) Z Tumblra korzystamy ponieważ pozwala na łatwe prowadzenie bloga zbiorowego – wystarczy moderator i każdy może wysłać swój tekst na tumblrowy e-mail przypisany do bloga, skorzystać z przycisku „dodaj” albo dołączyć do współtworzenia grupowego bloga i publikować z poziomu Tumblra. Bardzo przydatne są także Tagi, które można śledzić i przeglądać na swoim Kokpicie. Jest przyjaźnie, a gdy wiele osób, o różnym doświadczeniu w funkcjonowaniu w sieci, stara się stworzyć coś wspólnie, Tumblr jest idealny.