To whom it may concern

Od tego wszystko się zaczęło. W przeciągu miesiąca na profilu o intrygującej nazwie „iamamiwhoami” pojawiło się jeszcze pięć tego typu filmów, wszystkie nazwane za pomocą cyfr. Następnie do sieci zostały wrzucone dłuższe nagrania, oznaczone pojedynczymi literami, które układają się w słowo bounty. W listopadzie 2010 roku w Internecie pojawił się film koncertowy. Początek 2012 roku przyniósł nowe nagrania. Zostały one wydane pod nazwą kin jako płyta CD.

Przez długi czas nie było wiadomo, kto stoi za wypuszczanymi do sieci nagraniami. Wszystko było owiane tajemnicą, którą odbiorca odkrywać miał sam wraz z publikowanymi filmami. W końcu zaczęły pojawiać się pewne informacje. W ten sposób na scenę muzyczną wkroczyła grupa iamamiwhoami.

Autorką projektu muzycznego jest pochodząca ze Szwecji Jonna Lee. Wraz ze współpracownikami stworzyła coś więcej niż zespół. iamamiwhoami to historie opowiedziane za pomocą dźwięków i obrazów. Istotą nie jest sama muzyka. Lee sięga do różnych symboli i metafor, aby wyrazić siebie. Serie nagrań zawierają bohaterów, różne motywy i symbole, metafory. Pierwsze wrzucone do sieci filmy, nazwane preludes, mają zaszyfrowane nazwy – polecam zastanowić się nad tym liczbowym kodem (pomoc w rozwiązywaniu szyfru można znaleźć w Internecie). Pozostałe serie: bounty i kin to także pełne wielu znaczeń historie. Jonna Lee poprzez wszystkie te zabiegi skłania odbiorcę do większego zaangażowania się w twórczość iamamiwhoami, do wyjścia poza muzykę i poszukiwania odpowiedzi.

O szczegółach mogłabym pisać bardzo długo i dużo. Myślę jednak, że najprzyjemniej jest samemu wszystko odkrywać. Dlatego gorąco zachęcam wszystkich miłośników szeroko pojętej muzyki elektronicznej oraz chętnych zobaczenia czegoś więcej do zapoznania się z grupą iamamiwhoami. Najpierw koniecznie zacznijcie od ich profilu na YouTubie i wszystkich zamieszczonych tam filmów. Polecam też fanowską Wiki – zawiera ona mnóstwo informacji o zespole, jego członkach, poszczególnych teledyskach i ich elementach.

Owocnych odkryć!

Anna Rybczyk – studentka I roku zarządzania kulturą i mediami, od niedawna zafascynowana iamamiwhoami

Gdzie na koncert?

image

Wiosny jeszcze nie ma, ale myśl o nadchodzących festiwalach nie pozwala mi tego odczuć. Idąc dalszym tokiem myślenia zaczęłam się zastanawiać dlaczego koncerty same w sobie nie sprawiają mi tak dużej przyjemności jak uczestnictwo w wyżej wymienionych imprezach plenerowych. Nie piszę tu o różnicy podstawowej jaką jest miejsce. W koncertach drzemie ogromny potencjał. W końcu spotykamy się by posłuchać ulubionej muzyki, wymienić kilka uwag kulturalnych i dobrze się bawić. Po zamknięciu Łodzi Kaliskiej wiele osób ubolewa nad utratą miejsca, które nie tylko było klubem, w którym w piątkowe i sobotnie wieczory spotykała się krakowska śmietanka towarzyska. Jeden z lepszych koncertów mimo, że kameralny biorąc pod uwagę na ilość miejsc odbył się właśnie tam. I co nam pozostało?

image

W marcu udało mi się wybrać na koncert Jessie Ware, który odbył się w Studio. Duże wydarzenie pod względem świeżej muzyki prosto z UK. Jednak nie o tym chciałam pisać. Ten event skłonił mnie do namysłu. Gdzie w Krakowie odbywają sie zazwyczaj koncerty. Nie mówię tu o mniejszych imprezach, gdzie przychodzą głównie znajomi dopingować wschodzące gwiazdy. Polskę odwiedzają muzycy najwyższej klasy, festiwale są na światowym poziomie. W Krakowie najczęściej takie imprezy mają miejsce w klubach studenckich, które czasy świetności mają już za sobą. Nie miałabym nic przeciwko temu, gdybym nie widziała, że moi znajomi wolą jeździć na takie imprezy do Warszawy, Wrocławia i Katowic. Kraków stolicą kultury pytanie tylko czy dla młodych ludzi również? Mamy festiwal(e) (w Krakowie został już tylko Coke Live Festival po przeniesieniu Selectora) a nie mamy tak podstawowego miejsca. Kraków w tyle za miastami, które kiedyś posiadały mniej atrakcyjną ofertę.

Może znajdzie się osoba, która po przeczytaniu tego artykuły wykaże się sercem i portfelem, by rozwiązać ten problem. <Marzę>. Doceniam, że mimo wszystko koncerty się odbywają, jednak pora na świeżą falę. Pomysłów wiele, ludzi chętnych do działania również czekamy tylko na realizację.

Klaudia Miłkowska– studentka I roku zarządzania kulturą i mediami na UJ, na co dzień pasjonująca się kulturą w całym jej spectrum, a także public relations. Uwielbia filozoficzne rozmowy przy kawie w dobrym towarzystwie.

REACTABLE- elektrofon XXIwieku

Przeróżne brzmienia i dźwięki, fantastyczna zabawa, nieskończone możliwości generowania dźwięków… 

Dzięki rozwojowi technologii powstają właśnie takie cuda!!! ReacTable to nowoczesny, interaktywny, dotykowy stół muzyczny.

image.

To przecież instrument muzyczny! 

W jaki sposób na nim grać? Nie ma strun, klawiszy! A jednak wydaje dźwięki…Wystarczy po prostu przekładać kostki na stole i…. gotowe! 

Pobawić się klockami? Czemu nie? A przy tym stworzyć własną muzykę! To dopiero połączenie!

Zobacz i posłuchaj…bo warto!

Gra na Reactable polega na stawianiu na nim specjalnych kostek z nadrukowanymi na ścianach kodami kropkowymi, które informują o pełnionej funkcji – w generowaniu dźwięku każda ściana kości pełni odmienną funkcję. Kody są rejestrowane przez kamerę podczerwoną ulokowaną pod blatem. Obraz z kamery (różne zakodowane informacje) trafia do komputerowego programu, który przypisuje wybranym kodom konkretne elementy muzyczne – dźwięki, pętle (ang. loops), efekty, oscylatory itd. Muzykę układamy więc z kostek. Możliwość ich dowolnego ułożenia otwiera nieskończone możliwości muzycznej kreacji. –kopernik.org.pl 

 image

image

Chcesz wypróbować? Odwiedź Centrum Nauki Kopernik! To cacko tam jest!

Źródła:

http://www.reactable.com/ 

http://www.kopernik.org.pl/wystawy/wszystkogra/wystawamuzyczna4/

http://mediologia.pl/mass-media/internet/919-reactable

Michalina Bałys- studentka I roku Zarządzania Kulturą

 

Alternatywny? Byłeś? Jeśli nie to żałuj!

Sobota, 9 lutego. Stara zajezdnia tramwajowa, super klimatyczne miejsce na krakowskim Kazimierzu. Tam odbyła się pierwsza edycja Alternative Fest. Zaopatrzyć się w “ciuszki” od niezależnych, młodych projektantów i posłuchać dobrej muzyki. Po godzinie 21 zagrał niemiecki DJ Apparat. Jak było? Zobaczcie sami! Zdjęcia znajdziecie tutaj:

http://www.gazetakrakowska.pl/artykul/758283,muzyka-moda-i-design-w-starej-zajezdni-tramwajowej-zdjecia,id,t.html

Szymon Krawczyk- student I roku Zarządzania Kulturą i Mediami na Uniwersytecie Jagiellońskim, krakowski włóczykij, miłośnik vlogów, mecenas- manager młodych kapel rockowych.

Playstation, komiksy i streetart w bibliotece? Tak – Arteteka.

Od niedawna w Małopolskim Ogrodzie Sztuki w Krakowie działa Arteteka czyli biblioteka na miarę XXI wieku. Na 800 m2 czeka na nas około 20 tysięcy materiałów pogrupowanych w trzech działach: Muzyka, Obraz i Słowo. Różnorodność tego z czego możemy korzystać w każdym z poszczególnych działów jest imponująca. Płyty CD i DVD z muzyką i filmem, masa e-booków, zbiory zdjęć, specjalistycznych czasopism czy komiksów to tylko niektóre atrakcje. W niedługim czasie Arteteka ma zostać wzbogacona o cyfrowe zbiory streetartu i kolekcję gier na konsolę Playstation.

wnętrze Arteteki


Oczywiście instytucja dysponuje również samą konsolą jak i bardzo nowoczesnym sprzętem: komputery all-in-one (ekran dodtykowy), czytniki e-booków, tablety i odtwarzacz Blue-Ray. Do dyzpozycji oddane są także tablety graficzne wraz z profesjonalnym oprogramowaniem. Jednym słowem – jest z czego i na czym korzystać. Arteteka jest z założenia także miejscem spotkań, wykładów i warsztatów także czekamy na nie z niecierpliwością!

Myślę że jest to świetna inicjatywa o wysokim poziomie wykonania. Arteteka ma tą przewagę nad tradycyjną biblioteką że bardziej odpowiada wymaganiom współczesnego odbiorcy. Coraz więcej z nas porzuca myśl o pójściu do biblioteki po interesującą nas książkę z uwagi na to, że szybciej i wygodniej jest ściągnąć ją z internetu (w sposób legalny czy też nie). Arteteka daje jednak możliwość darmowego dostępu do zbiorów które nie są tak łatwo dostępne w sieci. Dodatkowym atutem jest jej niekonwencjonalność i właśnie to może przyciągnąć do Arteteki osoby które wcześniej niechętnie korzystali ze zwykłych bibliotek.

W Artetece możnaby zatopić się na całe dni a nawet miesiące ale czas otwarcia jest ograniczony godzinowo – od 12 do 19 w dni powszednie. Całość mieści się obok bilioteki przy ulicy Rajskiej z wejściem od ulicy Szujskiego. Enjoy!

Krzysztof Piłacik – student I roku Zarządzania Kulturą i Mediami na Uniwersytecie Jagiellońskim;

Brodka na… WINYLU!

image

Wczoraj swoją premierę miała EP-ka Moniki Brodki. Ciekawe jest to, że z początku minialbum „LAX” miał być tylko cyfrowym projektem, jednak ze względu na ogromne zainteresowanie i zapotrzebowanie ze strony fanów, Monika zdecydowała się wydać LAX na Cd/Dvd oraz na… winylu! Wydaje mi się, że sukces leży w „Grandzie”, która obróciła  „poidolową” twórczość Brodki o 180 stopni i przyciągnęła do artystki wielu nowych odbiorców.

Dla tych, którzy nie słyszeli polecam do zapoznania się z materiałem. http://www.youtube.com/watch?v=qMX_LD3mOAE

Dla mnie to naprawdę miło spędzone niespełna 25 minut. Dobrze, że w Polsce coraz więcej artystów ma odwagę, żeby dać krok do przodu, zaryzykować i wyjść z czymś nowym, eksperymentalnym. 

Normal
0

21

false
false
false

PL
X-NONE
X-NONE

MicrosoftInternetExplorer4

Dla zainteresowanych, Brodka zagra z LAX-em jeszcze 6.12 w Toruniu w Klubie Od Nowa, 7.12 w Poznaniu w Hali  nr 2, a ostatni, żegnający promocję koncert odbędzie się w warszawskim Klubie Basen w sylwestrowy wieczór.

Warto wspomnieć, że do tej trasy koncertowej Brodka zaangażowała bardzo sympatyczny duet Paula & Karol. Dla chłonnych muzycznych wrażeń zarzucam linka http://www.youtube.com/watch?v=Sj8YKzYBaM4.

Enjoy! :)

Agnieszka Świętanowska- studentka Zarządzania Kulturą i Mediami na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz Prawa w Szkole Wyższej Prawa i Dyplomacji w Gdyni.

DZISIAJ PREMIERA PŁYTY RAPERA.

kulturoteka:

„Medium to niezwykle uzdolniony artysta działający od dłuższego czasu w podziemiu polskiej sceny hip-hopowej.  Jest powszechnie uznawany za nadzieję najnowszej generacji polskich raperów. Album „Teoria Równoległych Wszechświatów” to jego debiut nakładem oficjalnej wytwórni, a jednocześnie pierwszy od 10 lat debiut rapera i producenta w Asfalt Records.” Dziś premiera drugiego albumu ,pt. „Graal”.

image

27 września AR wypuściło dla internautów przystawkę w postaci singla pt. „Hologram”. Osobiście polecam obejrzeć klip w wersji HD…

 https://www.youtube.com/watch?v=90b2p63e0g4

Kolejnym świetnym pomysłem ,a zarazem etapem promocji był „łandzieńszot” ,czyli zorganizowanie dla fanów dnia z artystą i stworzenie reportażu ,z którego powstał klip do utworu „Skwer pod słońcem”.

https://www.youtube.com/watch?v=d1WJjnZ6eNU

Medium pojawił się również w telewizyjnym programie „poziom 2.0” ,a na stronach internetowych udostępniono wywiady ,w których opowiada o swojej nowej ,dwukrążkowej płycie. Akcja promocyjna szybko przyniosła zamierzone rezultaty. AR „dogrywa” ordery na kilka godzin przed premierą .

Hip-hop kojarzy się Wam z muzyką blokowych wandali ,którzy sypią wulgarnym dissem jak z rękawa? Mi też. Dlatego warto się zapoznać z twórczością tego człowieka i przeprosić samego siebie za stereotypy. Medium nie krzyczy ,więc jeszcze będzie o nim głośno!

Joanna Jakubowska

Tak jak u nas nie ma nigdzie indziej! – part 1: youtube w rękach OiFP

We współczesnym świecie kultura staje się towarem. Chcąc nie chcąc – podlega prawom rynku. Sposób podania sztuki wyższej musi więc podążać z duchem czasów. Ta prosta prawda niejednokrotnie nie znajduje odzwierciedlenia w ofercie polskich instytucji kultury. Szczególnie wiele zarzutów o swoiste „zabetonowanie” pada pod adresem filharmonii, gdzie niejednokrotnie codziennej pracy marketingowej jest bliżej do przysłowiowej kartki papieru z ołówkiem niż Itunes’a. Na szczęście nie wszędzie. Dzisiaj kilka słów o tym, co pochwalić należy.

Działa prężnie, rozbudowuje zaplecze, przyciąga młodych ludzi, a wszystkie koncerty gra przy pełnej sali. Opera i Filharmonia Podlaska – Europejskie Centrum Sztuki w Białymstoku. Instytucja, której management docenia potęgę Internetu. W pełni aktualne informacje o instytucji i repertuarze dostępne na stronie, ciekawa szata graficzna, możliwość zakupu biletów on-line, wirtualny spacer po siedzibie – wydawałoby się, że te rzeczy powinny być standardem, lecz patrząc przez pryzmat innych polskich orkiestr wcale nie jest to takie oczywiste. Filharmonia Podlaska ma nawet swój kanał youtube, a tam m.in. serię Opera Viva. Telenowela z życia OiFP? Jak najbardziej, jeśli tylko można w takiej formie pokazać, że filharmonia nie gryzie… Są wywiady z artystami, informacje o dziełach, które będą wykonywane, relacje z prób do koncertów, spacery po wnętrzach budynku OiFP – całość bardzo przystępna i adresowana do przeciętnego Kowalskiego, który inaczej być może nie zainteresowałby się istnieniem instytucji muzycznej w swoim mieście.

Przegapiłeś koncert? Posłuchaj w Internecie – archiwalne nagrania OiFP również można znaleźć na kanale youtube.

Głowa kompozytora? Ląduje na dachu nowego gmachu OiFP. Postępy na budowie można śledzić w Internecie:

Miłego oglądania!

Gosia Kuczmowska – skrzypaczka i nauczyciel gry, przyszły manager kultury, w wolnym związku z dziennikarstwem muzycznym. Zakochana w swoim instrumencie, muzyce, Nowym Jorku i Antonio Gaudim. 

Pitchfork.com czyli muza na widelcu

Wsiadam do pociągu, odpalam iPoda i w uszach rozbrzmiewają moje ulubione kawałki. No dobrze, wszystko pięknie, lokomotywa po torach się toczy (lub nie), a ja zastanawiam się, który już raz odsłuchuję tę nutę i jak to możliwe, że nie poznałam jej wcześniej. Co gorsze – ile jeszcze jest piosenek, które czekają na „odkrycie” i absolutną fascynację, kiedy to człowiek nawet bez przenośnego odtwarzacza nuci pod nosem znajome słowa lub wystukuje stopą lubiany rytm? Dobrze jest od czasu do czasu zrobić mały research i odświeżyć swoją playlistę, zwłaszcza, że nowe utwory pojawiają się jak grzyby po deszczu. Z pomocą przychodzi Pitchfork.com .

Znany także jako Pitchfork Media, to anglojęzyczny vortal muzyczny, który powstał w 1995 roku z inicjatywy Ryana Schreibera. Misję strony najlepiej zdefiniował sam autor: „…wzorcowo realizować zasadniczy obowiązek prasy muzycznej, jakim jest przestawianie słuchaczom nowych wykonawców. A nie odczekiwanie, co stanie się popularne i relacjonowanie tego po fakcie.” Na efekty nie trzeba było długo czekać – w 2008 roku Pitchfork był odwiedzany przez ponad 240 tys. czytelników dziennie i ponad 1,5 miliona nowych osób miesięcznie. Niezły wynik! 

Jak zatem wygląda struktura voralu? To proste – recenzje płytowe, nowości, wywiady z artystami, głównie z dziedziny nowej muzyki. Całości dopełniają opisy wznowień płyt i box setów oraz publikacje list typu „the best of…”. Warto również wspomnieć, że recenzje muzyczne Pitchforka używają dwóch różnych systemów oceniania: etykietowanie utworów jedną z opisowych kategorii (np.: „New Music”, „Rising”, ale też „On Repeat” i „Delete”) lub tradycyjne przyznawanie punktów (od 0.0 do 10.0). Oczywiście znajdą się i tacy, którym to nie pasuje, zarzucając stronie opiniotwórczość, „hipsterstwo” (łał, co za slang, co za nowomowa!) czy stosowanie tanich publicznych chwytów, by istnieć dzięki kontrowersjom. Ale czy świat nie byłby zbyt monochromatyczny, bez tych wszystkich koneserów muzyki niczym z niebios obdarzonych wysublimowanym gustem? Człowiek jest przecież w stanie czepiać się zawsze i wszystkiego, co nawet wspomina stare polskie przysłowie, o tonącym i brzytwie. Można? Można. Tylko po co, skoro Pitchfork odwala kawał dobrej roboty? Pomijam już kwestię ogromnej bazy utworów. To, co w dzisiejszych czasach jest najważniejsze, to czas. A czas, to pieniądz. Wchodzę zatem na vortal, klikam „best” i w kilka sekund moje myślenie zmienia się z „który już raz to odsłuchuję?” w gorączkowe kalkulacje „ile jeszcze wolnej pamięci mam w iPodzie?!” 

Bo Pitchfork to taki widelec, za pomocą którego z muzycznego talerza wybieram najsmaczniejsze kawałki. Lepsze nawet od wielkanocnych ciast.


——

Iwona Sztajner (ur 05.06.1990 w Częstochowie) – studentka trzeciego roku zarządzania kulturą na Uniwersytecie Jagiellońskim, pasjonatka fotografii i współorganizatorka planów filmowych. Stale kursuje między Łodzią a Krakowem, choć nierzadko ląduje też tam, gdzie oczy poniosą lub po prostu nastąpi wezwanie ;)


PR festiwalu muzycznego

Fot. http://gomul.blox.pl/2009/02/Heineken-Opener-Festival-2009.html

Od kilku lat rynek festiwali muzycznych w Polsce rozwija się w najlepsze. Średnio w co drugi weekend sezonu letniego można trafić na imprezę przyciągającą co najmniej 10 tys. uczestników. Nasycenie rynku doszło już do takiego punktu, że gwiazdy wcześniej pojawiające się w naszym kraju sporadycznie lub w ogóle, zaczynają obskakiwać wszystkie możliwe imprezy. Najlepszym przykładem są tu The Prodigy, obecni już na Open’erze, Woodstocku czy Coke Live – w tym roku mają się pojawić na Orange Warsaw. Nawet gwiazdy formatu jak Coldplaya czy Prince’a najpierw pojawiły się na zeszłorocznych festiwalach, by teraz powrócić z osobnymi stadionowymi występami.

W sytuacji tak dużego wachlarza wyboru pomiędzy różnymi zestawami gwiazd (tzw. headlinerów), festiwale muszą szukać również innych sposobów na ukształtowanie sobie wiernej publiki i budowanie wizerunku imprezy na którą warto pojechać niezależnie od oferowanego repertuaru. W PR-owych zawodach na przód zdecydowanie wysuwa się Heineken Open’er Festival. Postanowiłem zatem wziąć pod lupę przykłady kilku działań promocyjnych organizatora, firmy Alter Art.

Promowanie organizacji pozarządowych
Co roku kilkanaście NGOs ma możliwość zaprezentowania się na specjalnych stoiskach. Goszczą tam zarówno duże organizacje: Polska Akcja Humanitarna, Greenpeace Polska, Amnesty International, jak i szczególnie ciekawe inicjatywy lokalne. Bawimy się na imprezie o światowym poziomie, ale pamiętamy jednocześnie o tym, że jesteśmy członkami społeczeństwa obywatelskiego, racja? 

Sztuka
Konkurencja na rynku się zaostrza, stąd organizatorzy postanowili uczynić z Open’era coś więcej niż tylko święto muzyki. W nie taki znowu skromny sposób poszerzyli go w tym roku o inne atrakcje, takie jak kino dokumentalne, teatr czy galeria sztuki. Od lat istnieje też przestrzeń dla krajowych projektantów mody w strefie Fashion’er. Innymi słowy, aktywne uczestnictwo w kulturze pełną gębą. W każdym razie przez jeden weekend roku.

Nowoczesność
Innym ważnym aspektem, który warto wyeksponować wizerunkowo jest podążanie za najnowszymi trendami. Stąd też „festiwalowiczom” zaoferowano aplikację na telefony komórkowe, umożliwiającą na bieżąco sprawdzać program atrakcji Open’era, układać sobie je w harmonogram, a nawet… znaleźć o zmroku drogę powrotną do swojego namiotu. W zeszłym roku był to gadżet wykorzystywany przez bardzo nielicznych, ale mówił o nim prawie każdy. I oto przede wszystkim się rozchodziło.

Ekologia
Alter Art na pierwszej stronie zeszłorocznego przewodnika festiwalowego wygłasza deklarację, że chciałby by Open’er pozostawiał po sobie jak najmniejszy ślad ekologiczny. Na czas imprezy uruchamiają zatem punkty segregacji odpadów, wystawę edukacyjnę, punkty ładowania telefonów zasilane energią słoneczną, zachęcają by zostawić samochód w mieście i podjechać autobusem. Oczywiście szlachetna idea kryje za sobą również stronę praktyczną – im więcej posprzątają po sobie uczestnicy, tym mniejszą ekipę porządkową będzie trzeba zatrudnić. Natomiast im więcej osób przyjedzie specjalnymi autobusami, tym łatwiejsza będzie organizacja parkingu. Równie często pojawiają się także głosy, że są to działania mające na celu przekonanie zespołu Radiohead, by w końcu po wielu latach starań wystąpił na Open’erze. Muzycy słyną z polityki grania wyłącznie na imprezach promujących postawy proekologiczne.

Co dalej?
Przez 10 lat istnienia Open’er dążył do wyrobienia sobie wizerunku festiwalu na światowym poziomie, którego wcześniej nam brakowało. Symbolicznym tego zwieńczeniem był występ Prince’a na jubileuszowej edycji, podobno ekonomicznie pozbawiony racjonalnych podstaw. Oto co Mikołaj Ziółkowski powiedział na konferencji w lipcu 2011 r. na temat nadchodzących planów: „od przyszłego roku działać będzie scena środkowoeuropejska, promująca muzykę z Polski i okolic. To część pomysłu na lansowanie muzyków z naszej części kontynentu. Zamysł jest ambitny: nie tylko przyjmować zachwycających gości, ale reklamować lokalnych twórców tak, by zaczęli odwiedzać najważniejsze imprezy europejskie.”.

Brzmi ładnie, ale jest już połowa marca, a o szczegółach tych górnolotnych planów nadal cisza, nawet w kuluarach nic nie szumi… A ja jako osoba mocno związana z krajową sceną muzyczną, niecierpliwie wyczekuję jakichkolwiek informacji dotyczących tejże „nowej formuły”. Pomimo tego, wizerunek Open’era jako najważniejszego festiwalu w Polsce wydaje się być jak na razie niezagrożony. Właśnie między innymi dzięki wspomnianym w artykule zabiegom PR-owym, które czynią go wydarzeniem na skalę europejską, otwartym nie tylko na muzykę, ale również na działania prospołeczne czy inne dziedziny sztuki.

Przyznać się – ilu z Was w myślach nazwało imprezę „Heineken”, czytając ten artykuł? ;)

Mariusz Maurycy (ur. 07.12.1990 w Kielcach) – student zarządzania kulturą UJ, pasjonat muzyki rozrywkowej. Zawodowo menedżer zespołów Afro Kolektyw i Nerwowe Wakacje oraz project manager w Wytwórni Krajowej. Festiwal Open’er poznał już z trzech stron: jako uczestnik, dziennikarz oraz współpracownik zespołów tam występujących.