Trudno powiedzieć, czy to przestrzeń o miłości, o duchu dziejów, o degenerującej właściwości wojny, o samotności w krytycznym momencie, o braku komunikacji między ludźmi, o naszych piętach achillesowych, którymi okazują się kochane osoby, czy o fakcie, że nie warto w świecie, jakim on się teraz staje, żyć. Przestrzeń, bo tak naprawdę nie można mówić o spektaklu – raczej o wielkiej inscenizacji batalistycznej. A jednak to przestrzeń właśnie więzi i widzów, i aktorów przez dwie godziny w jednym, rozpadającym się świecie ideałów, kruszących autorytetów, ośmieszonych wartości- nikt nie może wyjść, nikt nie może uciec od patrzenia na triumf tych, którzy są bardziej parszywi, agresywni i prostaccy.
Mowa o nowej realizacji Agaty Dudy – Gracz “Każdy musi kiedyś umrzeć, Porcelanko” (http://www.slowacki.krakow.pl/pl/spektakle/aktualne_spektakle/_get/spektakl/462), zrealizowanej na podstawie szekspirowskiego “Troillusa i Kresydy”, którego premiera odbyła się 11 maja tego roku w Małopolskim Ogrodzie Sztuki. Chodzi w niej o tak wiele rzeczy naraz, że tylko by patrzeć, jak w lacanowskim duchu kolejni odbiorcy projektują na spektakl swoje obawy i widzą tam to, co w lustrzany sposób odbija ich lęki.
Widzowie i aktorzy chodzą po świeżo zastygłym błocie, a świat, w który wchodzą, jest pozornie uporządkowany, bo i Troja, i Grecja mają swoje tereny, estetyki, ludzi, muzykę, a nawet sposoby mówienia i komunikacji z przeciwnikiem. Ten ład jednak to tylko pozór, prawdziwa batalia dopiero ich czeka – i to batalia, w której ośmieszone zostaną podstawy cywilizacji i której nie da się wygrać. Próżno jednak szukać w “…Porcelance” wzniosłego tonu Szekspira i opowieści o klęsce bohaterów – to raczej wyrafinowana derridowska dekontrukcja możliwości obrony przed złem tego świata w procesie wiary. Gdy bowiem cokolwiek może zostać ocalone, a niezwyciężony Achilles proponuje trojańskiemu Hektorowi spokojne rozejście się zamiast walki, w której ten drugi musiałby polec, słyszymy od pokonanego, że “Masz twarz twarz człowieka, to takie rozczarowujące.” Znów więc chęć rozwiązania spraw w procesie komunikacji i próba oparcia się na miłości zostaje odrzucona, a honor okazuje się ważniejsza od istnienia, jak to w Polsce, która wciąż z romantycznego ducha, opisanego przez Janion, nie może się wygrzebać. Duda – Gracz mówi więc, że nic nam nie zostaje, pływamy w ponowoczesnym braku punktu zaczepienia, nie odnajdujemy się w takim świecie, bo zwyczajnie (?) nie jest to możliwe. Pytanie, czy kiedykolwiek było.
Mówi o tym jednak w sposób zacierający granicę między sacrum i profanum – bazuje na absurdzie, szokuje, dystansuje się wobec szekspirowskiego ładunku powagi tekstu, ale też patetycznie opowiada o rzeczach trywialnych. Jedyne, co jest stałe i pewne w tym spektaklu, to zmienność: konwencji, rodzajów gry aktorskiej, tonu serio, który przeplata się z ciągłą, jakby paniczną, w sytuacji braku wyjścia, potrzebą dzikiego chichotu. Spina to wszystko klamra monumentalnej, gigantycznej, pięknej scenografii, którą właściwie jest wszystko – mówienie o rozpadającym się świecie w tak doskonały, obrazowy sposób, łączący w sobie i niepoważną, groteskową plastykę, i wielkość “teatru ogromnego”, jakiego chciałby Wyspiański, jeszcze nigdy nie przybrało formy tak spójnej, a przez to dającej wybrzmieć puencie tak okrutnie. Oniryczna muzyka Mai Kleszcz i Wojtka Krzaka – trochę plemienna, trochę antyczna, trochę współczesna – idealnie podbija tę jedność i spójność w wieloznaczności stosowanych środków.
Spektakl “Każdy musi kiedyś umrzeć, Porcelanko” dostał już pierwszą nagrodę – prestiżowego Złotego Yoricka, czyli główną nagrodę XVII Konkursu na Najlepszą Inscenizację Dzieł Szekspirai został zaproszony do udziału w Festiwalu Szekspirowskim.
Miejmy nadzieję, że MOS będzie umiał promować go lepiej niż dotychczas – o premierze mało kto wiedział, a afisz w sferze estetycznej nie powala i nie zapowiada tak gigantycznej wizualnie inscenizacji. Również informacja o biletach za 10 złotych dla studentów już w pierwszym tygodniu grania spektaklu nie odbiła się szerokim echem i dotarła do niej jedynie garstka najbardziej zainteresowanych. Na pewno jednak MOS także zechce uczynić z niego swoją wizytówkę. Po pierwsze dlatego, by móc pokazać, jak dużą i dobrze przygotowaną technicznie ma scenę. Po drugie po to, by wreszcie móc zacząć reprezentować sobą nową jakość w krajobrazie teatralnego Krakowa i pokazać, że nie bez powodu należy do grona laureatów XIII Konkursu na Najlepsze Przedsięwzięcia Roku w Małopolsce organizowanego przez Stowarzyszenie Gmin i Powiatów Małopolski. A po trzecie po to, by zgodnie ze swoją misją upowszechniania kultury, docierać ze spektaklem Dudy – Gracz, który charakteryzuje się absolutnie nieopisanymi walorami artystycznymi, do jak największej liczby osób.
Róża Szafranek, Instytut Kultury UJ