Plakatem zdobyć odbiorcę albo o tym, że mniej czasem znaczy więcej.

Idąc ostatnio ulicą, zwróciłam uwagę na pewien plakat.  I chociaż miejsce w którym wisiał, nie było mi do końca po drodze, postanowiłam podejść bliżej i zobaczyć, jakie wydarzenie tak genialny plakat reklamuje. Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że tym wydarzeniem jest organizowany przez Akademie Muzyczną w Krakowie koncert ‘Requiem D-moll’ W.A Mozarta.  Na ścianie wisiało jeszcze kilka grafik, ale niestety, żaden nie dorównywał ‘Mozartowi’. Wszystkie były dość konwencjonalne, podobne i chyba po prostu nudne i nieciekawe.

image

Wtedy pomyślałam, że ciekawych plakatów reklamujących wydarzenia kulturalne, i nie mówię tutaj o tych tworzonych przez knajpy, bary, kluby czy restauracje, bo tam zdarzają się perełki, jest naprawdę niewiele.

Twórcy plakatów wydają się często zamykać w określonym schemacie – jeśli to koncert w filharmonii, w tle pojawia się patetyczne, rozmyte zdjęcie kompozytora. Jeśli festiwal kulinarny, na plakacie zalewa nas morze marchewek i bakłażanów.  Może brak im kreatywności, a może instytucjom brak pieniędzy by kreatywne osoby do tworzenia plakatów zatrudnić lub zaangażować.

Mam wrażenie, że zapomina się o tym, że prostota wymaga więcej kreatywności i wyobraźni niż najbardziej rozbudowany projekt.  Odniesienia nie muszą być zawsze konwencjonalne i dosłowne, czasem zabawa z widzem i skojarzeniami jest bardziej skuteczna, zachodzi interakcja, a  sam plakat zostaje w pamięci na dłużej.  Przechodnie nie zawsze mają czas, aby zatrzymać się i dokładnie przeczytać  całą treść umieszczoną na słupie, lecz jeśli grafika lub hasło ich zainteresuje i będą zaintrygowani – wybiorą najważniejszy element i będą gotowi sami później poszukać informacji. Tak stało się w moim przypadku, kiedy po powrocie do domu jak szalona rozpoczęłam poszukiwania ‘Mozartowskiego’ plakatu, a kiedy go znalazłam, od razu powędrował do pamięci mojego komputera, ze strachu, że zgubię taką perełkę w przestworzach Internetu.

Poniżej prezentuje, moim zdaniem, minimalistyczne i bardzo udawane plakaty reklamujące wydarzenia kulturalne, które doskonale pokazują, że czasem mniej znaczy więcej. 

image

Wystawa “Grzybobranie” Funacji Form i Kształtów

image

2. edycja Festiwalu Kultury Skandynawskiej

image

Łódź Design Festival 2011

_______________

Anna Szwec – studentka III roku zarządzania kulturą 

Cudze chwalicie, swego nie znacie…

Na zachodzie wszystko lepsze. No, może z historii jesteśmy dumni, no bo nie wypada się wstydzić szabelki i konia. Nasze polskie kompleksy dotyczą praktycznie wszystkiego. Sztuki też. Choć mamy wybitne jednostki znane na arenie międzynarodowej wciąż w wielu dziedzinach nie czujemy się mistrzami. Mało kto dziś pamięta o tym, że na polu grafiki reklamowej mamy się czym pochwalić. I to szczerze, prawdziwe, bez żadnego naciągania i dorównywania do europejskiego/amerykańskiego poziomu. Polska grafika użytkowa wytworzyła w mniej więcej przedziale lat 50 – 80 ubiegłego stulecia ewenement w skali światowej – Polską Szkołę Plakatu. Warto ją przypomnieć, warto wiedzieć z czego możemy i powinniśmy być naprawdę dumni. 

Polska Szkoła Plakatu to określenie budzące kontrowersje w środowisku historyków sztuki. Nie ma jasno sprecyzowanych ram chronologicznych, ani stylistycznych, nawet reprezentanci tego nurtu nie zawsze sami uznawali istnienie czegoś takiego jak ten nurt. Jest to ogólna nazwa przyjęta do określania zjawiska, jakim była wzmożona działalność polskich artystów-plakacistów i stworzenie przez nich niepowtarzalnego stylu w plakacie. Początki szkoły sięgają okresu międzywojennego, choć głównie za przedział czasu istnienia Polskiej Szkoły Plakatu uznaje się okres od lat pięćdziesiątych XX wieku do schyłku lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia. Z narodzeniem szkoły związana jest anegdota. Po wojnie Eryk Lipiński i Henryk Tomaszewski, dwóch artystów mieszkających w Łodzi, miało się spotkać i w trakcie prowadzonej rozmowy Lipiński miał zasugerować przyjacielowi tworzenie plakatów filmowych. Tomaszewski ponoć wyraził oburzenie i stwierdził, że to niemożliwe, aby prawdziwy artyści zajmowali się projektowaniem grafik filmowych. W tym czasie plakat mistrzowski i artystyczny był związany z handlem lub kulturą wyższą, do której kino się jeszcze nie zaliczało. Plakaty inspirowane stylem hollywoodzkich produkcji odrzucał plastyków polskich. W 1947 roku, w niedługim czasie po tej legendarnej rozmowie, obaj artyści podpisali umowę z Filmem Polskim. W ten sposób plakaty filmowe stały się jedną z głównych domen twórczości przedstawicieli Polskiej Szkoły Plakatu. 

Prace wykonywane przez reprezentantów nurtu w większości były poświęcone tematyce kulturalnej. Pod względem stylistycznym były bardzo zróżnicowane, każdy artysta miał swój własny charakter prac. “Wszystko polega na umiejętności zagrania cudzego tematu po swojemu” słowa Jana Lenicy stały się głównym wyznacznikiem dobrego plakatu. Lenica był jednym z głównych przedstawicieli Polskiej Szkoły Plakatu, autorem plakatu do opery „Wozzeck” Albana Berga, za który dostał Złoty Medal na Międzynarodowym Biennale Plakatu w Warszawie w 1966r. Plakat ten został ochrzczony „międzynarodową ikoną lat 60”. Lenica porównywał swoją pracę do jazzu, mówił, że plakat musi śpiewać. Artysta tworzył dzieła enigmatyczne i namawiał innych do uwspółcześniania prac. Uważał, że szczególnie plakaty kulturalne nie mogą tylko pokazywać czego dotyczy dana sztuka teatralna lub książka, tylko muszą wydobywać z nich i przedstawiać uniwersalne treści, które zaintrygują współczesnego odbiorcę.

Inne podejście reprezentował równie znany i ceniony artysta Franciszek Starowieyski. Był indywidualistą i ekscentrykiem, co uwidaczniało się w jego pracach. Odrzucał nowoczesność w sztuce, o wiele chętniej nawiązywał do dawnego malarstwa, choć większość jego plakatów jest w dużej mierze wytworem jego bardzo bujnej wyobraźni i obfituje w  fantastyczne formy i obrazy. Dużo z jego prac zawiera elementy erotyczne, często dość szokująco wyglądające na ówczesnych ulicach polskich miast.

Polską Szkołę Plakatu tworzyło jeszcze wielu innych utalentowanych artystów, takich jak choćby Jan Młodożeniec, Wojciech Fangor czy Waldemar Świerzy. Choć każdy miał swój oryginalny styl, można w ich pracach znaleźć pewne wspólne mianowniki, zarówno stylistyczne, jak i tematyczne. Plakaty polskie, choć różne, łączył bunt wobec wymogu podporządkowania się cenzurze i propagandzie. Z przyczyn oczywistych jawny sprzeciw wobec partii nie był możliwy, dlatego plakaciści za pomocą licznych metafor i rozbudowanej symboliki przemycali w grafikach swoje poglądy i często sprzeczne z ideami władzy treści. Polski plakat stał się głosem uciszonego siłą społeczeństwa. Grafika, za pomocą niejasnych obrazów, symbolicznych barw i dwuznacznych słów, odzwierciedlała smutki, żale i tęsknoty polskiego narodu.

Plakaty artystów Polskiej Szkoły Plakatów cechowała oszczędność formy, innowacyjne liternictwo, stosowanie ironii i absurdu, liczne aluzje, metafory, podteksty. Wielokrotnie też odwoływano się do pierwotnych instynktów takich, jak macierzyństwo, erotyka czy strach. Jeden z krytyków powiedział, że styl twórców Polskiej Szkoły Plakatu to styl „niezależności i bystrości umysłu”. Niepowtarzalny charakter i wyjątkowa oryginalność plakatów powstałych nad Wisłą zyskał artystom polskim światową sławę i rozsławił rodzimą sztukę daleko za granicami żelaznej kurtyny. Plakat polski doczekał się wielu wystaw i publikacji w kraju i za granicą. Dzięki pracy twórczej wielu artystów w niesprzyjających artystycznej wolności czasach PRL’u mamy dzisiaj cenioną markę, o którą walczą muzea i kolekcjonerzy na całym świecie – Polish Poster. 

—- 

Ola Baranek

Mnimalistyczna sztuka plakatu

Na blogu pojawiły się już posty dotyczące plakatów, mimo to pokuszę się o stworzenie kolejnego. Podczas gdy wyobraźnia grafikow komputerowych zdaje się nie wychodzić poza ramy określonych schematów, ciekawą i godną poświęcenia uwagi alternatywą są plakaty minimalistyczne. W dobie photoshopa i spotykanej w zasadzie na każdym kroku obróbki zdjęć, prawdziwą sztuką zdaje się być efekt stworzenia czegoś, co nie powiela w kółko jednego i tego samego wzorca.

Brytyjski artysta Rowan Stocks-Moore wpadł na pomysł stworzenia alternatywnych plakatów bajek Disney’a. Odświeżone, w niczym nie przypominają słodkich, kolorowych afiszów. Wręcz przeciwnie – są dosyć mroczne, co dodatkowo podkreśla ich ciemna, zgaszona kolorystyka. Grafik, wykorzystując zjawisko iluzji, wkomponował w swoje prace najważniejsze elementy i bohaterów tworząc z nich małe dzieła sztuki. Dzięki pomysłowości i odmiennego podejścia do tematu Rowan od razu został okrzyknięty „technicznym magikiem”, a o jego plakatach jest w dalszym ciągu głośno.

Pomysł na stworzenie tego posta wydał mi się interesujący po obejrzeniu plakatów promujących akcję stworzoną przez Colsubsidio. Kampania pod hasłem „Come With a Story and Leave With Another” ma promować ideę wymiany książek. Za jej projektem stoi agencja LOWE-SSP3, która wpadła na genialny pomysł połączenia w plakatach dwóch historii. Czerwony Kapturek przenika się z Moby Dick’iem, słynny czarodziej z historią o Troi, a Królewna Śnieżka z Sherlockiem Holmesem. W stosunku do misji projektu ma to sens, a sama koncepcja urzeka oryginalnością.

Będąc przy temacie minimalizmu nie mogę sie nie pokusić o zaprezentowanie kilku plakatów filmowych, które tylko potwierdzają, że mniej znaczy czasem więcej.

 

A na koniec kilka prac polskiego artysty – Swobody:

http://www.feeldesain.com/come-with-a-story-and-leave-with-another.html

http://rowansm.tumblr.com/Disney

http://swoboda.deviantart.com/gallery/?offset=0


Anna Ludyńska